14.12.2006 W piątek o godzinie 12 najstarszy katowicki Hotel Silesia oficjalnie przestanie istnieć. Orbis zastanawia się teraz: zburzyć czy modernizować
Maj 1971 roku. Wojewoda śląski generał Jerzy Ziętek otwiera Hotel Silesia w samym sercu Katowic, tuż obok rynku. Przecina wstęgę. Wkoło partyjni dygnitarze, dumnie pręży pierś pierwszy dyrektor hotelu Mirosław Płachta. Na podłodze marmury, w pokojach meble z politurą. W wejściu barek z wysokimi stołkami, dalej Pewex i bar nocny – jedyny w Katowicach: strip-tease, dziewczyny tańczące z wężami boa.
Hotelowa cukiernia słynie z wypieków na całe Katowice. Do kawiarni, w niedziele po kościele, przychodzą panie w kapeluszach, elita. Nie ma bardziej eleganckiego hotelu w Katowicach. Wiadomo: Orbis.
Zjeżdżają się dewizowi goście, głównie z zaprzyjaźnionego Związku Radzieckiego. Do księgi pamiątkowej wpisuje się m.in. pułkownik Armii Radzieckiej i grupa turystów z Leningradu. – To były bardzo dobre grupy, dobrze płaciły – wspomina Anna Boba, kierownik recepcji od 25 lat.
Karlik, rolada i modra kapusta
Lata 70. to dla Silesii czasy największej prosperity. Katowice rozwijają się gospodarczo. Budują się Huta Katowice, kopalnie, odbywają się Międzynarodowe Targi Simex. Silesia jest tylko dla cudzoziemców, płacą dewizami. – To było bardzo opłacalne – tłumaczy Boba.
Z czasem Orbis buduje kolejne hotele: w 1975 roku Adrię w Sosnowcu, w 1995 Hotel Warszawa, dzisiaj Novotel Centrum. – Wiadomo, hotele nowszej generacji zaczęły nam gości przejmować – mówi Halina Laska-Pawelska, obecna dyrektor Silesii.
Silesia nadążała. Goście mówili: w Warszawie fajnie, ale sztywno, a w Silesii jest rodzinna atmosfera. Jak w domu.
– Maria Fołtyn lata temu zatrzymała się u nas i woła od drzwi: „Dziewczyny, po całym świecie jeżdżę, do Meksyku, Argentyny, ale tylko tutaj dobrze się czuję” – wspomina dyrektor Laska-Pawelska. – Ale teraz gość przyjeżdża na krótko, chce się tylko wyspać, pójść na basen. A my basenu nie mamy – przyznaje dyrektor. Za to w karcie zraz „Karlik”, rolada i modra kapusta, że palce lizać.
Miłosz, Maksymiuk, Kutz
We wrześniu w Silesii gruchnęła wiadomość. Decyzją Zarządu Orbis S.A. w Warszawie, z dniem 15 grudnia hotel zostaje zamknięty. W Katowicach nikt nie rozumie, dlaczego.
Na tydzień przed zamknięciem czynne są tylko trzy piętra. W recepcji Ewa Rojek-Sikora prezentuje zawodowy uśmiech, ale nie jest jej do śmiechu. Pracuje w Silesii od dwudziestu lat, jak większość załogi, która do Silesii przyszła prosto po szkole. Z końcem grudnia stracą pracę. Jak co roku spotkają się jeszcze na wspólnej Wigilii.
Anna Boba wyciąga albumy ze starymi zdjęciami, czyta wpisy w pamiątkowej księdze: Wiesław Ochman bywał tu wielokrotnie, podobnie jak Jerzy Maksymiuk, który zamiast słów zostawił zapis nutowy. Jest krótki, zamaszysty wpis Czesława Miłosza, obok Krzysztofa Pendereckiego. Kazimierz Kutz jak zawsze żartuje: – „Ciągle tu mieszkam i szkoda, że nie jestem młodszy, chętnie bym tu u was poszedł w prokreację”. Anna Boba się śmieje, ale zaraz poważnieje. – Nie wyobrażam sobie, że teraz ktoś podłoży tu ładunki wybuchowe i to wszystko runie – mówi.
Tomasz Malkowski 2006-12-14, ostatnia aktualizacja 2006-12-14 21:03
Niegdyś najbardziej renomowany hotel w regionie po 35 latach działalności opuszczą w piątek ostatni goście. Już nikt nie zamówi w restauracji móżdżku na grzankach ani chateaubriand. Po striptizerkach, hucznych rautach zostaną tylko wspomnienia i stare fotografie.
Hotel Silesia w Katowicach to już historia, padł ostatni bastion epoki PRL-u. Z zewnątrz wciąż ta sama zielonkawo-ceramiczna elewacja, pamiętająca 1971 rok, kiedy otwierano tę oazę luksusu.
Wczoraj słynna restauracja hotelowa działała jeszcze normalnie. Tu wciąż można było poczuć klimat tamtych lat: ściany wyłożone boazerią, sufit w kamyczkach, do tego ozdobne elementy z metaloplastyki i kilimy. Do stołów od 14 lat zaprasza Małgorzata Jeziorowska, kierowniczka sali. - Tak naprawdę to jestem starszą bufetową, ale w ramach restrukturyzacji dołożono mi obowiązków. Szkoda, że już kończymy. Tworzyliśmy w Silesii zgrany zespół, fajnie się tu pracowało, zawsze było wesoło, jak w rodzinie - mówi kierowniczka.
Jeziorowska wspomina, jaką kiedyś hotel miał renomę, bawiły się tu przecież elity. Jeszcze pod koniec lat 90. Silesia gościła narodowe drużyny piłkarskie Szwecji i Niemiec. Stałym gościem przez lata był tu Kazimierz Kutz. Pracownicy wspominają głowy państw, prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i wielu innych: Charles'a Aznavoura, Krystiana Zimermana, Czesława Miłosza, Josifa Brodskiego i Andrzeja Wajdę.
Lata świetności doskonale pamięta Wojciech Łuczak, kierownik gastronomii. - Za Gierka na Śląsku był boom inwestycyjny. Wtedy w Silesii bez przerwy coś się działo, a to wielkie rauty z okazji przyjazdu pierwszego sekretarza, a to prestiżowe przyjęcie z okazji oddania pieca martenowskiego w Hucie Katowice, w którym uczestniczył sam Aleksiej Kosygin, premier ZSRR - wspomina z nostalgią Łuczak.
Na zapleczu Łuczak ma stary album ze zdjęciami, archiwizuje menu, planuje wraz z synem stworzyć monografię poświęconą hotelowi. - O skali naszej popularności świadczą liczby: w restauracji było dwanaście rewirów, w bocznej sali zwanej malinową - cztery. Na jednej zmianie pracowało więc szesnastu kelnerów! Teraz wystarczy jeden - dodaj Łuczak. I wylicza dalej. - Dwóch kelnerów na room serwisie, czterech w barze nocnym, a gości kawiarni obsługiwało od sześciu do dziesięciu pań.
Łuczak miał pod sobą 150 osób, teraz zaledwie 30. Wspomina Małgosię, specjalistkę od kołdunów litewskich, które były rozchwytywane. Kawior, krewetki i raki serwowano nawet w najcięższych latach komuny...
Ostatni gość hotelowy opuścił budynek przed trzecią, definitywnie kończąc pewien rozdział w historii miasta. Silesia przez 35 lat działalności wypracowała sobie markę i obrosła w legendy.
Marek Marczyk z Brzezin pod Łodzią, ostatni gość hotelu, oddaje klucze recepcjonistce Bożenie Mietluk
Fot. Maciej Jarzębiński /AG
Przez cztery ostatnie miesiące w hotelu mieszkał Marek Marczyk z Brzezin koło Łodzi. W piątek stał się ostatnim gościem Silesii. Pracownik Telekomunikacji Polskiej był na długiej delegacji. - Spędziłem tu kawał czasu, zaprzyjaźniłem się z pracownikami. Szkoda, podobno następnym razem firma zakwateruje mnie w hotelu Katowice - wzdycha Marczyk.
Większość gości opuściła pokoje z rana. Ostatnią noc w Silesii spędziły 43 osoby, wśród nich obcokrajowcy - para Francuzów, Hiszpanie i Niemcy. Przez cały ranek w hotelu panowała nerwowa atmosfera. Do holu znoszono z pięter meble, telewizory, lodówki. Część sprzętu zostanie przewieziona do innych hoteli orbisowskich, cześć zostanie wystawiona na sprzedaż. Kuchnia wydała 30 ostatnich śniadań. Wojciech Łuczak, szef gastronomii, mówi z żalem: - Pod koniec lat 90. udało mi się zmodernizować kuchnię, kucharze z innych hoteli zazdrościli mi, bo sprzęt był najwyższej jakości. Teraz wszystko trzeba rozebrać.
Pokoje demontowano od dawna. - Tylko trzy piętra były jeszcze dostępne dla gości, w sumie 60 pokoi. Ciągle odbieramy telefony z prośbą o rezerwację, ale musimy odsyłać klientów - mówi Ewa Rojek-Sikora, recepcjonistka z 20-letnim stażem.
Silesia została kupiona przez sieć hotelową Accor. - Z tym hotelem nie dało się już nic zrobić. Nawet po gruntownym remoncie nie dorównalibyśmy warunkami żadnej marce hoteli Mercure, Etap czy Novotel - mówi Halina Laska-Pawelska, od ponad 10 lat zawiadująca Silesią. Dlatego budynek najpewniej zostanie zburzony, a na jego miejscu stanie nowy hotel.
Pracownicy boją się: - Francuzi zmienią całą kadrę. W ten sposób pozbędą się nas starych. Za tyle lat stażu płacono nam już po 1,3 tys. zł. Młodym dadzą góra po 800 zł. Odchodzimy w niemiłej atmosferze. Miała być pożegnalna kawa, ale dyrektorka w ostatniej chwili ją odwołała.
Pojawiła się też dobra wiadomość. Nie cała Silesia przepadnie, bo zamknięta na początku grudnia cukiernia, odżyje w nowym lokalu na ulicy Wrocławskiej. Grupa doświadczonych cukierników wykupiła maszyny i założyła własną spółkę. - Dalej będziemy robić nasze najlepsze keksy i sękacze, według tych samych receptur i z naturalnych składników - mówi Marek Kaczmarczyk, cukiernik, który całe swoje życie zawodowe poświęcił Silesii. Wspomina stałego klienta, który ostatnio zamawiał tort na 18. urodziny syna. - Kupuje tort zawsze u nas, od pierwszych urodzin syna. Dla takich ludzi warto ciągnąć tę pracę - mówi Kaczmarczyk.
W hotelu Silesia w Katowicach wygląda, jakby czas się tu zatrzymał w 2006 roku, goście i obsługa w popłochu uciekali i dotąd nikt nie pofatygował się tych wnętrz posprzątać. Sami zobaczcie!
W piątek o godzinie 12 najstarszy katowicki Hotel Silesia oficjalnie
przestanie istnieć. Orbis zastanawia się teraz: zburzyć czy modernizować
Maj 1971 roku. Wojewoda śląski generał Jerzy Ziętek otwiera Hotel
Silesia w samym sercu Katowic, tuż obok rynku. Przecina wstęgę. Wkoło
partyjni dygnitarze, dumnie pręży pierś pierwszy dyrektor hotelu
Mirosław Płachta. Na podłodze marmury, w pokojach meble z politurą. W
wejściu barek z wysokimi stołkami, dalej Pewex i bar nocny – jedyny w
Katowicach: strip-tease, dziewczyny tańczące z wężami boa.
Hotelowa cukiernia słynie z wypieków na całe Katowice. Do kawiarni, w
niedziele po kościele, przychodzą panie w kapeluszach, elita. Nie ma
bardziej eleganckiego hotelu w Katowicach. Wiadomo: Orbis.
Zjeżdżają się dewizowi goście, głównie z zaprzyjaźnionego Związku
Radzieckiego. Do księgi pamiątkowej wpisuje się m.in. pułkownik Armii
Radzieckiej i grupa turystów z Leningradu. – To były bardzo dobre grupy,
dobrze płaciły – wspomina Anna Boba, kierownik recepcji od 25 lat.
Karlik, rolada i modra kapusta
Lata 70. to dla Silesii czasy największej prosperity. Katowice rozwijają
się gospodarczo. Budują się Huta Katowice, kopalnie, odbywają się
Międzynarodowe Targi Simex. Silesia jest tylko dla cudzoziemców, płacą
dewizami. – To było bardzo opłacalne – tłumaczy Boba.
Z czasem Orbis buduje kolejne hotele: w 1975 roku Adrię w Sosnowcu, w
1995 Hotel Warszawa, dzisiaj Novotel Centrum. – Wiadomo, hotele nowszej
generacji zaczęły nam gości przejmować – mówi Halina Laska-Pawelska,
obecna dyrektor Silesii.
Silesia nadążała. Goście mówili: w Warszawie fajnie, ale sztywno, a w Silesii jest rodzinna atmosfera. Jak w domu.
– Maria Fołtyn lata temu zatrzymała się u nas i woła od drzwi:
„Dziewczyny, po całym świecie jeżdżę, do Meksyku, Argentyny, ale tylko
tutaj dobrze się czuję” – wspomina dyrektor Laska-Pawelska. – Ale teraz
gość przyjeżdża na krótko, chce się tylko wyspać, pójść na basen. A my
basenu nie mamy – przyznaje dyrektor. Za to w karcie zraz „Karlik”,
rolada i modra kapusta, że palce lizać.
Miłosz, Maksymiuk, Kutz
We wrześniu w Silesii gruchnęła wiadomość. Decyzją Zarządu Orbis S.A. w
Warszawie, z dniem 15 grudnia hotel zostaje zamknięty. W Katowicach nikt
nie rozumie, dlaczego.
Na tydzień przed zamknięciem czynne są tylko trzy piętra. W recepcji Ewa
Rojek-Sikora prezentuje zawodowy uśmiech, ale nie jest jej do śmiechu.
Pracuje w Silesii od dwudziestu lat, jak większość załogi, która do
Silesii przyszła prosto po szkole. Z końcem grudnia stracą pracę. Jak co
roku spotkają się jeszcze na wspólnej Wigilii.
Anna Boba wyciąga albumy ze starymi zdjęciami, czyta wpisy w pamiątkowej
księdze: Wiesław Ochman bywał tu wielokrotnie, podobnie jak Jerzy
Maksymiuk, który zamiast słów zostawił zapis nutowy. Jest krótki,
zamaszysty wpis Czesława Miłosza, obok Krzysztofa Pendereckiego.
Kazimierz Kutz jak zawsze żartuje: – „Ciągle tu mieszkam i szkoda, że
nie jestem młodszy, chętnie bym tu u was poszedł w prokreację”. Anna
Boba się śmieje, ale zaraz poważnieje. – Nie wyobrażam sobie, że teraz
ktoś podłoży tu ładunki wybuchowe i to wszystko runie – mówi.
Tekst: Wioleta Niziołek
Zdjęcia: Joanna Nowicka
http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=372840
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3794315.html
Hotel Silesia w Katowicach zamyka swe podwoje
Tomasz Malkowski 2006-12-14, ostatnia aktualizacja 2006-12-14 21:03
Niegdyś najbardziej renomowany hotel w regionie po 35 latach
działalności opuszczą w piątek ostatni goście. Już nikt nie zamówi w
restauracji móżdżku na grzankach ani chateaubriand. Po striptizerkach,
hucznych rautach zostaną tylko wspomnienia i stare fotografie.
Hotel Silesia w Katowicach to już historia, padł ostatni bastion epoki
PRL-u. Z zewnątrz wciąż ta sama zielonkawo-ceramiczna elewacja,
pamiętająca 1971 rok, kiedy otwierano tę oazę luksusu.
Wczoraj słynna restauracja hotelowa działała jeszcze normalnie. Tu wciąż
można było poczuć klimat tamtych lat: ściany wyłożone boazerią, sufit w
kamyczkach, do tego ozdobne elementy z metaloplastyki i kilimy. Do
stołów od 14 lat zaprasza Małgorzata Jeziorowska, kierowniczka sali. -
Tak naprawdę to jestem starszą bufetową, ale w ramach restrukturyzacji
dołożono mi obowiązków. Szkoda, że już kończymy. Tworzyliśmy w Silesii
zgrany zespół, fajnie się tu pracowało, zawsze było wesoło, jak w
rodzinie - mówi kierowniczka.
Jeziorowska wspomina, jaką kiedyś hotel miał renomę, bawiły się tu
przecież elity. Jeszcze pod koniec lat 90. Silesia gościła narodowe
drużyny piłkarskie Szwecji i Niemiec. Stałym gościem przez lata był tu
Kazimierz Kutz. Pracownicy wspominają głowy państw, prezydenta
Aleksandra Kwaśniewskiego i wielu innych: Charles'a Aznavoura, Krystiana
Zimermana, Czesława Miłosza, Josifa Brodskiego i Andrzeja Wajdę.
Lata świetności doskonale pamięta Wojciech Łuczak, kierownik
gastronomii. - Za Gierka na Śląsku był boom inwestycyjny. Wtedy w
Silesii bez przerwy coś się działo, a to wielkie rauty z okazji
przyjazdu pierwszego sekretarza, a to prestiżowe przyjęcie z okazji
oddania pieca martenowskiego w Hucie Katowice, w którym uczestniczył sam
Aleksiej Kosygin, premier ZSRR - wspomina z nostalgią Łuczak.
Na zapleczu Łuczak ma stary album ze zdjęciami, archiwizuje menu,
planuje wraz z synem stworzyć monografię poświęconą hotelowi. - O skali
naszej popularności świadczą liczby: w restauracji było dwanaście
rewirów, w bocznej sali zwanej malinową - cztery. Na jednej zmianie
pracowało więc szesnastu kelnerów! Teraz wystarczy jeden - dodaj Łuczak.
I wylicza dalej. - Dwóch kelnerów na room serwisie, czterech w barze
nocnym, a gości kawiarni obsługiwało od sześciu do dziesięciu pań.
Łuczak miał pod sobą 150 osób, teraz zaledwie 30. Wspomina Małgosię,
specjalistkę od kołdunów litewskich, które były rozchwytywane. Kawior,
krewetki i raki serwowano nawet w najcięższych latach komuny...
Tomasz Malkowski
2006-12-15, ostatnia aktualizacja 2006-12-15 22:59
Ostatni gość hotelowy opuścił budynek przed trzecią, definitywnie
kończąc pewien rozdział w historii miasta. Silesia przez 35 lat
działalności wypracowała sobie markę i obrosła w legendy.
Marek Marczyk z Brzezin pod Łodzią, ostatni gość hotelu, oddaje klucze recepcjonistce Bożenie Mietluk
Fot. Maciej Jarzębiński /AG
Przez cztery ostatnie miesiące w hotelu mieszkał Marek Marczyk z Brzezin
koło Łodzi. W piątek stał się ostatnim gościem Silesii. Pracownik
Telekomunikacji Polskiej był na długiej delegacji. - Spędziłem tu kawał
czasu, zaprzyjaźniłem się z pracownikami. Szkoda, podobno następnym
razem firma zakwateruje mnie w hotelu Katowice - wzdycha Marczyk.
Większość gości opuściła pokoje z rana. Ostatnią noc w Silesii spędziły
43 osoby, wśród nich obcokrajowcy - para Francuzów, Hiszpanie i Niemcy.
Przez cały ranek w hotelu panowała nerwowa atmosfera. Do holu znoszono z
pięter meble, telewizory, lodówki. Część sprzętu zostanie przewieziona
do innych hoteli orbisowskich, cześć zostanie wystawiona na sprzedaż.
Kuchnia wydała 30 ostatnich śniadań. Wojciech Łuczak, szef gastronomii,
mówi z żalem: - Pod koniec lat 90. udało mi się zmodernizować kuchnię,
kucharze z innych hoteli zazdrościli mi, bo sprzęt był najwyższej
jakości. Teraz wszystko trzeba rozebrać.
Pokoje demontowano od dawna. - Tylko trzy piętra były jeszcze dostępne
dla gości, w sumie 60 pokoi. Ciągle odbieramy telefony z prośbą o
rezerwację, ale musimy odsyłać klientów - mówi Ewa Rojek-Sikora,
recepcjonistka z 20-letnim stażem.
Silesia została kupiona przez sieć hotelową Accor. - Z tym hotelem nie
dało się już nic zrobić. Nawet po gruntownym remoncie nie dorównalibyśmy
warunkami żadnej marce hoteli Mercure, Etap czy Novotel - mówi Halina
Laska-Pawelska, od ponad 10 lat zawiadująca Silesią. Dlatego budynek
najpewniej zostanie zburzony, a na jego miejscu stanie nowy hotel.
Pracownicy boją się: - Francuzi zmienią całą kadrę. W ten sposób pozbędą
się nas starych. Za tyle lat stażu płacono nam już po 1,3 tys. zł.
Młodym dadzą góra po 800 zł. Odchodzimy w niemiłej atmosferze. Miała być
pożegnalna kawa, ale dyrektorka w ostatniej chwili ją odwołała.
Pojawiła się też dobra wiadomość. Nie cała Silesia
przepadnie, bo zamknięta na początku grudnia cukiernia, odżyje w nowym
lokalu na ulicy Wrocławskiej. Grupa doświadczonych cukierników wykupiła
maszyny i założyła własną spółkę. - Dalej będziemy robić nasze najlepsze
keksy i sękacze, według tych samych receptur i z naturalnych składników
- mówi Marek Kaczmarczyk, cukiernik, który całe swoje życie zawodowe
poświęcił Silesii. Wspomina stałego klienta, który ostatnio zamawiał
tort na 18. urodziny syna. - Kupuje tort zawsze u nas, od pierwszych
urodzin syna. Dla takich ludzi warto ciągnąć tę pracę - mówi
Kaczmarczyk.
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3797200.html
Hotel Silesia w Katowicach: Zajrzeliśmy do wnętrz opuszczonego kolosa - hotelu Silesia [ZDJĘCIA]
W hotelu Silesia w Katowicach wygląda, jakby czas się tu zatrzymał w
2006 roku, goście i obsługa w popłochu uciekali i dotąd nikt nie
pofatygował się tych wnętrz posprzątać. Sami zobaczcie!
Hotel Silesia do wyburzenia. Urząd miasta wydał pozwolenie na prace rozbiórkowe
Wybudowany w 1971 roku hotel Silesia może zniknąć z panoramy Katowic. Urząd miasta wydał prawomocną zgodę na rozbiórkę...
Cały tekst: http://katowice.wyborcza.pl/katowice/1,35063,19936174,hotel-silesia-do-wyburzenia-urzad-miasta-wydal-pozwolenie-na.html#ixzz46D2cmqMJ