[Wrocław] Wrocławscy deweloperzy nie sprzedają już mieszkań. Są tylko apartamenty

tuWroclaw.com

Niespełna 40-metrowy apartament? We Wrocławiu to norma, w ostatnich latach jak grzyby po deszczu wyrastają w naszym mieście inwestycje, które deweloperzy dumnie nazywają apartamentowcami. Eksperci tłumaczą, że to nic innego jak nabijanie klientów w butelkę, bo ciężko znaleźć w naszym mieście budynek, który spełniałby wszystkie niezbędne kryteria.

W stolicy Dolnego Śląska bez problemu można znaleźć kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt nowych obiektów mieszkalnych, reklamowanych jako apartamentowce. A w części z nich najmniejsze mieszkania mają po niewiele ponad 30 metrów, w budynku brakuje ochrony czy klimatyzacji, a okolica nie należy do najciekawszych.

Eksperci rynku nieruchomości wyjaśniają, że prawie żadna z tych inwestycji na to miano nie zasługuje.

- Jest wiele definicji apartamentów i ciężko używając jednej dopasować ją do budynków istniejących bądź budowanych we Wrocławiu. Apartamenty z prawdziwego zdarzenia muszą spełniać szereg kryteriów. Powinny mieć przede wszystkim ponad 80 mkw. powierzchni, ponad 2,8 m wysokości, bardzo wysoki standard wykończenia mieszkania oraz części wspólnych, dodatkowe usługi jak sklepy, ochronę, recepcję czy wreszcie prestiżową lokalizację - tłumaczy Piotr Śliwka, dyrektor regionalny Home Broker we Wrocławiu.

Pojęcie apartamentu jest bardzo często nadużywane.

- Na pewno na to miano nie zasługuje 50-cio metrowe mieszkanie w budynku bez windy położone w przeciętnej lokalizacji, choćby architektura budynku była nadzwyczaj oryginalna, a wykończenie części wspólnych budynku bardzo wysokiej jakości - wyjaśnia Jarosław Skoczeń, pełnomocnik zarządu w firmie Emmerson.

Na porządku dziennym jest nazywanie apartamentem lokalu o podwyższonym standardzie.

- Ciężko wskazać we Wrocławiu budynek, który spełniałby wszystkie wymogi stawiane apartamentowcom. Najbliżej ideału wydaje się być Zielona Etiuda na Turniejowej. Bardzo luksusowe mieszkania oferuje też Rynek 50, Sky Tower, Thespian, Rezydencja Leopoldinum, Lofty Platinum, Marina Topacz czy Solo 11 na Oficerskiej. Ale każdej z tej inwestycji można coś zarzucić - albo nie wszystkie mieszkania są wystarczająco duże, albo brakuje dodatkowych usług lub w okolicy znajduje się niekorzystna zabudowa - mówi Piotr Śliwka.

Swobodne żonglowanie nazwami budynków bierze się z tego, że specyfikacja apartamentu nie jest też określona w polskim prawie budowlanym. To prowadzi do szeregu nadużyć, zarówno po stronie deweloperów, jak i osób sprzedających mieszkania na rynku wtórnym.

- Nazwanie budynku apartamentowcem automatycznie podnosi jego prestiż i uzasadnia wyższą ceną. Dochodzi więc do takich sytuacji, jak parę lat temu, gdy mieszkania w kilkunastopiętrowym obiekcie we Wrocławiu, wyglądającym jak blok z wielkiej płyty, też nazywano apartamentami - wyjaśnia Piotr Śliwka.

Czasami o tym, czy dany budynek kwalifikuje się do segmentu apartamentowców przeważyć może nawet z pozoru mało istotny detal. Eksperci przyznają, że decydują niewielkie niuanse, jak chociażby to, czy wjazd do garażu jest tak zaprojektowany, że wjedzie do niego hummer czy maserati.

Co sądzicie o nazywaniu apartamentami niewielkich mieszkań? Znacie inwestycje we Wrocławiu, które na miano apartamentowców nie zasługują? Zapraszamy do dyskusji.

Autor: Tomek Matejuk