Producent paluszków "Beskidzkich" wznawia produkcję w spalonej hali

Orzech

Bardzo dobra informacja, która powinna ucieszyć entuzjastów paluszków "Beskidzkich". Ich producent, polska firma Aksam, w której fabryce doszło w lipcu do dużego pożaru, przekazała informację, że w niespełna miesiąc udało się odbudować jedną ze zniszczonych hal i wznowiona zostanie produkcja. Postępowanie właściciela firmy Aksam po pożarze i podjęte decyzje odnośnie losu pracowników, spotkała się w mediach społecznościowych z wielkim uznaniem i szacunkiem. Pomoc okazywana spółce przez tysiące osób w całej Polsce była i jest bezcenna.

Jak informuje "Gazeta Krakowska", 12 sierpnia zostanie uruchomiona produkcja w największej hali. To bardzo dobra wiadomość i dla pracowników i dla ich rodzin. Aksam zatrudnia w fabryce w Malcu około 600 osób i jest największym pracodawcą w tej części powiatu oświęcimskiego i województwa małopolskiego.

– Trzeba było odbudować ścianę i całkowicie oddzielić budynek od spalonej części. Wszystkie hale na terenie zakładu były ze sobą połączone – czytamy w "Gazecie Krakowskiej".

Przypomnijmy, w sobotę 13 lipca w Malcu w powiecie oświęcimskim (województwo małopolskie), w wyniku wielkiego pożaru spłonęła duża część fabryki polskiej firmy Aksam, produkującej m.in. słynne "Paluszki Beskidzkie". Pożar nie spowodował na szczęście żadnych ofiar w ludziach, ale znacznie ograniczył możliwości produkcyjne przedsiębiorstwa. Dwie hale produkcyjne zostały poważnie uszkodzone, a produkcja znacznie spadła. Mimo to właściciel firmy, Adam Klęczar, zapowiedział, że nie zwolni żadnego z około 600 pracowników.

W przypadku tego typu katastrof, zazwyczaj firmy ograniczają zatrudnienie, zwalniają pracowników lub po prostu zmniejszają wynagrodzenie na czas postoju i odbudowy hal produkcyjnych.

A jednak są też na rynku takie spółki jak właśnie wspomniany Aksam i tacy właściciele, którzy potrafią zatroszczyć się o swoich pracowników i ich byt.

Właściciel tej polskiej firmy z Małopolski, Adam Klęczar nie zamierza w związku z ograniczoną produkcją zwalniać pracowników, choć po wznowieniu funkcjonowania pracować jednocześnie będzie mogło ok. 35 proc. załogi. W związku z tym właściciel wprowadził rotacyjny system pracy.

Pracownicy będą zatrudniani w systemie dwutygodniowym. Potem będzie wymiana załogi. Chcę, żeby każdy miał pracę. Jednak dwutygodniowa praca nie oznacza zmniejszenia wynagrodzenia. Będzie ono pełne. W naszej firmie zawsze na pierwszym miejscu stawialiśmy na człowieka i to się nie zmieni – informował w "Gazecie Krakowskiej" prezes Adam Klęczar.

– Nawet jak ktoś nie pracuje, to dostanie pełną pensję – zapowiedział prezes spółki Aksam, do której należy zakład. Jak dodaje, w ciągu miesiąca produkcja powinna wrócić do 65 proc. tego, co było przed pożarem.

– Pracownicy będą zatrudniani w systemie dwutygodniowym. Potem będzie wymiana załogi. Chcę żeby każdy miał pracę. Jednak dwutygodniowa praca nie oznacza zmniejszenia wynagrodzenia. Będzie ono pełne. W naszej firmie zawsze na pierwszym miejscu stawialiśmy na człowieka i to się nie zmieni. Razem musimy przetrwać ten trudny dla nas wszystkich okres – deklarował po pożarze prezes Klęczar.

Decyzja właściciela firmy Aksam spotkała się z pozytywnym odzewem w licznych mediach społecznościowych. Internauci bardzo chwalili i szanowali postawę prezesa Klęczara i zachęcali w apelach do wsparcia firmy przez zakup Paluszków Beskidzkich.