Program "Na start" limitowany i bardziej skomplikowany, ale mniej rozzuchwali deweloperów i sprzedawców?

Orzech

Program "Na start" zmieni rynek nieruchomości w Polsce? Eksperci mówią, że jest bardziej skomplikowany, ale ma zalety. Mniej rozzuchwali deweloperów i sprzedawców?

– Każdy program, który wspiera osoby nie mające zdolności kredytowej w możliwości zakupie własnych mieszkań jest dobrą inicjatywą. Musimy jednak pamiętać, by nie wylać dziecka z kąpielą. Ceny nieruchomości rosną wtedy, gdy jest popyt, a program „Bezpieczny kredyt 2%” tak rozzuchwalił deweloperów i sprzedawców, że ceny nieruchomości wzrosły najwięcej w historii. Nowy program pod tym kątem wydaje się być bardziej racjonalny – mówi Mirosław Król, ekspert rynku nieruchomości z kancelarii Król i Partnerzy.

Limitowany i bardziej skomplikowany – taki jest nowy program „Na start”

Założenia programu „Na start” poznaliśmy na początku tygodnia. Zakłada on wspieranie w zakupie nieruchomości osób o obniżonej możliwości starania się o kredyt komercyjny w bankach. Eksperci zwracają uwagę na kilka czynników. Jest to program bardziej „rodzinny” niż „Bezpieczny Kredyt 2%”, bo preferuje wspieranie rodzin z dwójką lub trójką dzieci. Dodatkowo kwartalnie o wsparcie będzie mogło ubiegać się 15 tysięcy osób – tyle wniosków przewidziano do realizacji kwartalnie na terenie całego kraju.

– Program ma swoje wady i zalety. Na pewno jest jeszcze bardziej skomplikowany niż „Bezpieczny kredyt 2%”. Przejście przez drogę administracyjną bez prawnika czy doradcy ds. nieruchomości może się okazać karkołomnym wyzwaniem. Jest więcej wyłączeń, więcej limitów i generalnie ustawodawca chce mocniej skupić się na wspieraniu tych, którzy tej pomocy potrzebują, a nie na udzielaniu kredytów kolejno wszystkim, którzy chcą – podkreśla Mirosław Król.

– Limit 15 tysięcy udzielonych kredytów kwartalnie to limit, który na pewno nie sprawi, że wszyscy, którzy chcą dostać kredyt go dostaną, ale reglamentacja w tym przypadku ma również swoje pozytywy. Po pierwsze rynek nie zostanie zalany wnioskami kredytowymi, które trzeba będzie zrealizować natychmiast. Po drugie będzie można bardziej kontrolować, jaki wpływ ma program np. na ceny nieruchomości, kto z niego korzysta i czy preferencje są wystarczające – przyznaje Mirosław Król.

Kwoty dopłat wahają się od 200 do 600 tysięcy złotych, a dochód gospodarstwa domowego jest regulowany od 13 do 23 tysięcy złotych w zależności od gospodarstwa domowego.

Ceny mieszkań mogą wzrosnąć. Szczególnie na rynku wtórnym

Jaki może być wpływ tego programu na rynek nieruchomości? Eksperci nie mają wątpliwości, że takie projekty to prawdziwe generatory popytu, ale i generatory wzrostu cen, szczególnie na rynku wtórnym.

– Spodziewamy się, że ceny wzrosną. To naturalne, że gdy pojawia się wizja 15 tysięcy preferencyjnie sprzedawanych mieszkań z dopłatą na kwartał, to sprzedający będą chcieli z tego skorzystać. Już teraz widzimy, że wiele ofert jest wycofanych z rynku i będą pewnie ponownie zaoferowane jesienią lub gdy program wystartuje. Zapewne też cena będzie już wyższa niż jest obecnie – mówi Mirosław Król.

Wzrosty mogą wynieść według eksperta ok. 10-15% na rynku wtórnym. Na rynku deweloperskim w tym roku już znaczących podwyżek raczej nie będzie.

– Niekorzystną sytuacją jest uzależnianie konsumentów od dopłat rządowych. Kupię mieszkanie, jak dostanę dopłatę. Taki system powoduje, że bez kroplówki od Państwa niedługo na samodzielny kredyt pozwolą sobie tylko nieliczni. Mam nadzieję, że rządzący wyciągnęli wnioski z „Bezpiecznego kredytu 2%” i ten błąd nie będzie powtórzony – mówi Mirosław Król.

Program „Na start” będzie teraz konsultowany. Może wystartować jesienią tego roku.

Więcej informacji o tym programie.