Ostatnie tygodnie przyniosły wiadomość, która elektryzuje opinię publiczną i budzi nadzieję na umocnienie bezpieczeństwa energetycznego Polski. U wybrzeży Bałtyku, nieopodal Świnoujścia, odkryto ogromne złoża ropy naftowej i gazu. Według specjalistów, to może być największe tego typu odkrycie w historii naszego kraju. W czasie gdy Europa zmaga się z kryzysem energetycznym i szuka niezależności od surowców z Rosji, Polska staje przed historyczną szansą — zadbać o własną niezależność i wzmocnić pozycję gospodarczą w regionie.
Polacy na roponośnym kursie
Nie wszystkim się to jednak podoba. Po drugiej stronie granicy zawrzało. Niemcy — nie zważając na nasze prawo do rozwoju i eksploatacji rodzimych zasobów — wyrażają niezadowolenie. Lokalni politycy, samorządowcy i aktywiści z Meklemburgii-Pomorza Przedniego publicznie protestują przeciwko planom wydobycia ropy, która znajduje się... po polskiej stronie granicy.
Heringsdorf w panice. Urlopy zagrożone?
Szczególnie głośnym echem odbiły się słowa Laury Isabelle Marisken, burmistrzyni niemieckiego kurortu Heringsdorf na wyspie Uznam. To miejscowość znana z turystyki, licznych sanatoriów i malowniczych plaż. Marisken alarmuje, że platformy wiertnicze mogą zakłócić "spokój regionu" i odstraszyć turystów. Z przerażeniem zapowiada, że niemieckie plaże mogą stracić swój „niepowtarzalny urok”, a inwestycje w ochronę środowiska spełzną na niczym.
Nie można jednak nie zauważyć subtelnego paradoksu. Niemcy, którzy przez dekady stawiali przemysł nad ekologiczne ideały i nie bronili się przed własnymi megaprojektami — teraz protestują przeciwko suwerennemu działaniu sąsiedniego kraju. Dlaczego inwestycje infrastrukturalne i energetyczne godne są podziwu, gdy powstają w Niemczech, ale zaczynają przeszkadzać, gdy realizuje je Polska?
Polska gospodarzem własnych zasobów
Nie sposób pominąć kluczowego aspektu tej sprawy — odkrycie i ewentualna eksploatacja złóż ropy to nasze suwerenne prawo. Mówimy o inwestycji po stronie polskiej, na wodach należących do Rzeczypospolitej. Działania firmy Central European Petroleum (CEP), która prowadzi poszukiwania i przygotowuje się do wydobycia, odbywają się w pełnej zgodzie z polskim prawem, a ich lokalizacja nie narusza niemieckiej granicy ani nie ingeruje w niemieckie wody terytorialne.
Dla Polski to ogromna szansa gospodarcza. Zamiast importować surowce z odległych i często niepewnych źródeł, możemy wreszcie stworzyć źródło krajowej energii. Dla mieszkańców Pomorza Zachodniego to nowe miejsca pracy, inwestycje i rozwój infrastruktury. Dla całego kraju — większe wpływy do budżetu, wzrost niezależności energetycznej i silniejsza pozycja w regionie.
Sąsiedzka empatia czy gospodarczy egoizm?
Naturalne jest, że każde większe przedsięwzięcie wzbudza emocje — również po stronie sąsiadów. Jednak roszczeniowa retoryka niemieckich polityków, którzy postrzegają Bałtyk niejako jako własne podwórko, musi budzić sprzeciw. Polska nie protestowała, gdy Niemcy decydowały się na kontrowersyjne decyzje energetyczne, jak chociażby gazociąg Nord Stream. Dziś oczekujemy tej samej dozy szacunku wobec naszych decyzji i prawa do korzystania z własnych bogactw naturalnych.
Czas unieść głowę wysoko
Dziś Polska inwestuje. Polska rozwija przemysł strategiczny. Polska sięga po swoje. Owszem, niektórym może to przeszkadzać. Ale nie możemy pozwolić, żeby lament zza Odry decydował o naszej przyszłości. Jesteśmy w pełni świadomi znaczenia zrównoważonego rozwoju i ochrony przyrody. Ale równie świadomi jesteśmy swojej suwerenności. I nie ma w tym nic złego, że o nią dbamy.
Bo jeśli nie my, to kto?