obserwuj
REKLAMA
Napisz komentarz
Aleksander Miszkiewicz
ODRADZAM!!! TRZYMAĆ SIĘ Z DALEKA. Zakupiłem mieszkanie w inwestycji Lawendowa ponad trzy lata temu. 5 grudnia 2022 roku podpisałem umowę deweloperską i do tej pory deweloper nie przeprowadził odbiorów ani nie przeniósł praw własności, mimo że zostały spełnione wszystkie wymogi formalne, aby tego dokonać. Podczas sprzedaży wszystko wyglądało wzorowo. Waldemar Ostrowski oraz Rafał Kręcisz przekonywali, że budują przestrzeń dla rodzin i zachęcali, aby budować „z nimi” – sugerowali wprowadzanie zmian lokatorskich na każdym etapie budowy. Oczywiście to mnie zachęciło i zainwestowałem w mieszkanie bardzo dużo pieniędzy już na etapie budowy (poza samą ceną nabycia lokalu), gdyż wydawało mi się to rozsądne, aby ułatwić sobie późniejsze wykończenie. Panowie nie wykazywali wtedy chęci oszustwa. Obecnie już wiem, że była to dobrze przygotowana pułapka. Inwestycja ciągnęła się bardzo długo. Widać było, że deweloper nie miał zabezpieczonego finansowania (o czym oczywiście zapewniał), ponieważ momentami na budowie przez miesiące nic się nie działo. Od wykonawców, z którymi się kontaktowałem, słyszałem, że deweloper im nie płaci i bardzo długo czekają na przelewy. Przykładem może być dodatkowa elektryka, którą zleciłem: z mojej strony płatność poszła w ciągu kilku dni od otrzymania faktury (jeszcze przed realizacją prac). Tymczasem elektryka była wykonywana miesiącami, a sam wykonawca przyznał, że nie otrzymywał płatności od dewelopera, mimo że ja zapłaciłem za to dawno temu. Podobna sytuacja powtórzyła się przy ogrzewaniu podłogowym. Przy zakupie otrzymałem informację, że jesienią 2023 roku stan surowy deweloperski będzie zakończony w 100%. Wydawało mi się to prawdopodobne – to tylko trzy budynki, a większe inwestycje powstawały w takim czasie. Niemniej jednak jesienią 2023 roku budowa nie osiągnęła nawet 50% zaawansowania. Gdy zbliżał się termin odbioru mieszkania (31 marca 2024 r.), zacząłem dopytywać o datę zakończenia prac. W tamtym momencie budynek, w którym kupiłem lokal, był gotowy w około 60%, a pozostałe dwa były „w powijakach”. Wtedy „wyszło szydło z worka”. Panowie Rafał Kręcisz oraz Waldemar Ostrowski ani razu nie chcieli wskazać realnego terminu zakończenia inwestycji, zwłaszcza drogą mailową. Gdy zacząłem żądać podania ostatecznej daty, Panowie wymuszali na mnie podpisanie aneksu, grożąc, że w przeciwnym razie nie wykonają m.in. ogrzewania podłogowego. Nie byli już tacy mili jak na początku. W okolicach maja 2024 roku nie chciałem zaogniać konfliktu, zwłaszcza że prace na budowie chwilowo ruszyły i zapowiadało się, że deweloper „dowiezie” inwestycję do końca lata. Podpisałem aneks przesuwający datę odbioru na 15 października 2024 roku. Jak się później okazało, te obietnice również były bez pokrycia. Pod koniec października spotkałem się z deweloperem w lokalu na przegląd techniczny. Panowie liczyli, że odbiorę mieszkanie, jednak nie mogłem tego zrobić – wokół budynku wciąż trwała budowa, a inwestycja nie posiadała pozwolenia na użytkowanie. Pomijam fakt licznych wad technicznych, takich jak np. rolety (za które dopłacałem), które nie otwierały się po opuszczeniu, czy fatalna jakość tynków. Poza tym cały czas miałem przeczucie, że Panowie nie będą chcieli dobrowolnie w późniejszym terminie przenieść praw własności, więc mógłbym się znaleźć w sytuacji gdzie zainwestowałbym kolejne dziesiątki tysięcy złotych w wykończenie mieszkania, które nie było prawnie moje. Deweloper nie dotrzymał ani terminu z aneksu, ani terminu przeniesienia praw własności, który zgodnie z umową przypadał na 31 grudnia 2024 roku. Wiosną 2025 roku deweloper zaczął starać się o pozwolenie na użytkowanie, co zajęło mu kolejne miesiące. Dysponuję listą uwag, jakie otrzymywali od PINB – widać z nich, że działania te były prowadzone albo skrajnie niekompetentnie, albo celowo tak, by postępowanie trwało jak najdłużej. Moim zdaniem deweloper cały czas gra na zwłokę. Liczy na to, że ja i pozostali kupujący zrezygnujemy z mieszkań, co pozwoliłoby im sprzedać lokale po obecnych cenach (prawdopodobnie o 30% drożej) wraz ze wszystkimi zmianami lokatorskimi, za które zapłaciłem dziesiątki tysięcy złotych. 4 listopada 2025 roku deweloper uzyskał w końcu pozwolenie na użytkowanie. Gdy napisałem, że o tym wiem i żądam wyznaczenia terminu odbioru, odpisał, że nie może tego zrobić, bo czeka na zakończenie procesu podziału działek. Podziału dokonano 21 listopada 2025 roku. Ponownie wysłałem żądanie wyznaczenia terminu. Oczywiście bezskutecznie. Deweloper nie podał żadnych merytorycznych powodów odmowy, stwierdził jedynie, że chce „załatwić sprawę polubownie” – cokolwiek to oznacza. Gdyby faktycznie tego chciał, przeprowadziłby odbiór i przeniesienie własności w kilka dni. Warto wspomnieć, że deweloper sam z siebie o niczym nie informuje. Wiele moich maili oraz pism od prawnika pozostało bez jakiejkolwiek odpowiedzi. Wszystkie kluczowe informacje, jak te o pozwoleniu na użytkowanie czy podziale działek, musiałem zdobywać samodzielnie w urzędach. Na dzień dzisiejszy, tj. 21 grudnia 2025 roku, w dalszym ciągu nie otrzymałem terminu odbioru ani przeniesienia własności. Jestem już pewien, że deweloper dobrowolnie nie przekaże mi zakupionego mieszkania. Przewidując to, w maju 2025 roku złożyłem pozew do sądu o przymusowe przeniesienie własności. Wiem, że czeka mnie wieloletnia batalia. Zdecydowałem się również na złożenie zawiadomienia do prokuratury w związku z próbą popełnienia przestępstwa na moją szkodę, a także na upublicznienie tej opinii i poinformowanie mediów o praktykach tego dewelopera. Ten komentarz jest przestrogą dla każdego, kto rozważa zakup mieszkania od tej firmy. Niech każdy wie, co go czeka tuż po podpisaniu umowy.
0
Zaloguj aby dodać komentarz
REKLAMA