[Wrocław] Eksperymentalny przystanek na Glinianej i węzeł na Borowskiej do przeróbek

tuWroclaw.com
To najdziwniejsza inwestycja we Wrocławiu. Eksperymentalny przystanek wiedeński na Glinianej będzie przerobiony... na przystanek wiedeński, którym na razie nie jest. A węzeł przesiadkowy na Borowskiej, gdzie rozpoczęły się odbiory, będzie gotowy dopiero grudniu, choć miał był w sierpniu.
Budowa zintegrowanego węzła przesiadkowego w rejonie dworców PKP i PKS wraz z przebudową torowiska w ul. Glinianej i ul. Borowskiej od ul. Hubskiej do ul. Peronowej to jedna inwestycja.
Pierwsza część to opisywana już przez nas parę razy budowa węzełka przy skrzyżowaniu Borowskiej, Glinianej, Suchej i Stawowej. Druga to eksperyment na ul. Glinianej, gdzie urzędnicy przy okazji wydzielania torowiska postanowili zastosować i antyzatokę i przystanek wiedeński, żeby sprawdzać jak te rozwiązania z powodzeniem stosowane w wielu, i to także polskich miastach, sprawdzą się we Wrocławiu.
Węzeł przesiadkowy w okolicy dworca PKS miał być gotowy pod koniec sierpnia, potem pod koniec września, a niedawno do połowy października. Jak pisaliśmy problemem okazało się m.in. odwodnienie niektórych fragmentów inwestycji, co robotnicy i nadzór zauważyli już w trakcie wykonywania robót. Stąd opóźnienie, które na razie jest tylko coraz większe, choć przynajmniej wiadomo jak będzie duże.
- Wykonawca zgłosił już, że jest gotów do odbiorów technicznych więc je zaczęliśmy. Teraz zaczną się poprawki, których na pewno będzie sporo, bo w międzyczasie zmieniane były szczegóły projektu - mówi Marek Szempliński ze spółki Wrocławskie Inwestycje, która nadzoruje i węzeł na Borowskiej i eksperyment na Glinianej. - Pewne jest, że skończą się one do połowy listopada, więc dwa tygodnie później, na początku grudnia, inwestycja zostanie oficjalnie zakończona - dodaje.
Problemy rzeczywiście były, i to na pewno nie tylko z wykonaniem, ale z projektami, skoro na początku października nie dało się zamontować dachu wiaty przystankowej, bo słup oświetleniowy musiałby ją przebijać. O czym pisaliśmy i co udało się nam uwiecznić:
Kłopoty nie dotyczą jednak tylko węzła przesiadkowego. Jak się okazuje także z drugą częścią inwestycji są ''przeboje''. Pisaliśmy wam, że na ul. Glinianej urzędnicy miejscy rozpoczną eksperyment i zbudują dwie antyzatoki oraz tzw. przystanek wiedeński.
Czym są te rozwiązania? Wszyscy wiedzą jak wygląda zatoczka autobusowa - poszerzenie jezdni kosztem powierzchni pieszej (np. chodnika) mająca na celu zatrzymanie się autobusu poza pasem ruchu.
Na świecie takich rozwiązań już się raczej nie stosuje. Zamiast tego stosuje się antyzatoki - zwężenie jezdni w celu poszerzenia powierzchni pieszej (chodnika) i dopasowania jej do zatrzymującego się tramwaju.
- Będzie wydzielone torowisko na całej ulicy, z wyjątkiem tych miejsc, gdzie będzie antyzatoka. Tu samochody będą musiały przejechać przez tory, bo ich pasa nie będzie, gdyż będzie tam właśnie antyzatoka. Pierwszeństwo jednak będą miały tramwaje, bo będą jechały prosto - tłumaczyła nam Elwira Nowak, zastępca dyrektora Wydziału Inżynierii Miejskiej ds. Zarządzania Inwestycjami we wrocławskim urzędzie miasta.
Przystanek wiedeński także ułatwia wsiadanie do tramwaju, gdy nie ma miejsca na przystanek na środku jezdni. W tym przypadku jednak pas ruchu dla aut nie znika - tyle, że jezdnia w tym miejscu się wznosi na tyle, aby piesi mogli łatwiej wejść do tramwajów.
Przystanki wiedeńskie stosowane są już w Krakowie, gdzie wygląda to tak:
Kluczowy jest tu podniesiony fragment jezdni na powyższym zdjęciu na prawo od tramwaju. Idzie po nim pasażer, który wysiadł właśnie z tramwaju a z tyłu za nim zobaczycie czerwonego fiata, który za chwilę ruszy.
U nas natomiast, jeśli wierzyć oznakowaniu poziomemu, kierowca ma na przystanku wiedeńskim jechać za tramwajem, a nie po specjalnie wyniesionej części jezdni. W efekcie wychodzi raczej antyzatoka:
To jednak nie jest zwykła pomyłka, ale celowe działanie:
- Wiemy, że to nie ma tak wyglądać. Jednak w tym miejscu jeszcze nie wszystko zostało zakończone. Zostaną zamontowane dodatkowe barierki i dopiero wtedy samochody będą jeździć po wyniesionej, specjalnie oznaczonej na czerwono części jezdni - wyjaśnia Marek Szempliński.
Autor: Bartłomiej Knapik