Zgodnie z danymi Głównego Urzędu Statystycznego w 2011 roku polskie samorządy w sumie zmniejszyły swój deficyt budżetowy o prawie 5 mld złotych. We Wrocławiu tendencja jest odwrotna - na przestrzeni trzech ostatnich lat dziura w miejskiej kasie rosła. W 2010 roku było to 114 mln złotych, w 2011 - 129 mln, a w tym roku już 160 mln. - Tegoroczny deficyt ostatecznie będzie niższy o około 30 mln zł - zapewniają urzędnicy.
Jak wynika z danych opublikowanych przez GUS, w 2011 roku dochody budżetów samorządów wyniosły łącznie 171,3 mld zł, a wydatki 181,6 mld zł. W konsekwencji deficyt ukształtował się na poziomie 10,3 mld złotych. W porównaniu z rokiem 2010 oznacza to obniżenie deficytu o 31,3 proc (dwa lata temu wynosił 15 mld zł).
We Wrocławiu jest inaczej, dziura w budżecie w ostatnich latach rosła. W 2010 roku deficyt przekroczył 114 mln 882 tysiące złotych, w 2011 roku wyniósł już 129 mln 80 tys. zł. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku znów wzrośnie. W połowie października zwiększono go do 160 mln złotych.
W myśl przyjętej wtedy uchwały, dochody miasta zmniejszyły się o blisko 188 mln złotych, a wydatki zmalały o prawie 74 mln złotych. Prosta arytmetyka nie pozostawia złudzeń - deficyt Wrocławia powiększył się o 114 mln złotych. Aby go pokryć, miasto musi zaciągać kolejne kredyty. Najpierw pożyczyło 46 mln zł z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, potem zaciągnęło kolejną pożyczkę z banku na 114 mln złotych.
Urzędnicy zapewniają, że deficyt w 2012 roku ostatecznie będzie mniejszy.
- Deficyt za obecny rok prawdopodobnie jeszcze zmaleje o około 30 mln złotych, więc powinien wynieść mniej więcej tyle, co rok temu - mówi Marcin Urban, skarbnik Wrocławia.
Sytuacja ma diametralnie zmienić się dopiero w 2013 roku.
- Przyszłoroczny budżet zaplanowaliśmy z nadwyżką - wyjaśnia Maciej Bluj, wiceprezydent Wrocławia.
Dochody zaplanowane na przyszły rok przewyższają wydatki o 41 mln złotych. To jednak na razie tylko plany.