[Wrocław] Wrocławianin pierwszy w Polsce zamieszkał w domu na wodzie. Na ląd już nie wróci

tuWroclaw.com

- Rano budzą mnie kaczki za oknem, wieczorem oglądam zachód słońca jak nad morzem. Obcowanie z naturą dodaje energii do życia, pracy, wychowywania dzieci - mówi Kamil Zaremba, który jako pierwszy Polak zamieszkał w domu na wodzie i nie zamierza wracać na ląd już nigdy. Na 200 metrach kwadratowych przycumowanych do nabrzeża Odry żyje razem z żoną, dziećmi i dwoma psami. Minusów nie widzi. - Są tylko pewne niedogodności - podkreśla wrocławianin.

- Tak naprawdę mieszkałem tu już podczas Wielkanocy w 2011 roku. Ale oficjalnie obiekt został ochrzczony i nadano mu imię pod koniec września bieżącego roku - zaczyna swoją opowieść Kamil Zaremba, pierwszy Polak, który zamieszkał w domu na wodzie.

Oprócz niego, znalazło się tam miejsce dla pięciorga innych domowników. Oprócz żony i dwóch córek, lokatorami pływającego domu są też dwa psy.

Chodzenie po urzędach zajęło mi pięć lat

Na cały parterowy obiekt, zacumowany nieopodal mostu Milenijnego, składają się cztery pokoje, dwie łazienki, salon i taras. Łącznie 200 metrów kwadratowych.

- W sensie prawnym to statek. Można byłoby jednak toczyć długą dyskusję akademicką czy jest to bardziej barka mieszkalna, czy dom - podkreśla Kamil Zaremba.

Z przetransportowaniem obiektu w inne miejsce nie ma żadnego problemu. Wystarczy do tego jednostka pływająca typu pchacz.

- Dom przepłynął już trasą testową. A jesienią przeniesiemy się w okolice mostu Grunwaldzkiego, gdzie zacumujemy pod adresem Wybrzeże Słowackiego 5a - tłumaczy wrocławianin.

Samo uzbrajanie tego miejsca, czyli doprowadzenie tam mediów: wody, kanalizacji i prądu zajęło 2,5 roku. W tej chwili dopinane są ostatnie formalności.

- Od chwili, gdy w mojej głowie zaświtał ten pomysł do jego finalizacji minęło ponad 7 lat. Z tego pierwsze pięć zajęło mi chodzenie po różnych urzędach, wspólnie uczyliśmy się podejścia do tematu i zdobywaliśmy niezbędną wiedzę. Trudno mieć pretensje, że urzędnicy nie przyjęli mnie z otwartymi rękami. Sama budowa pochłonęła 2,5 roku - mówi mieszkaniec domu na wodzie.

Z bloku na Krzykach przeniosłem się na wodę

- Zbliżałem się do ''czterdziestki'', chciałem coś w swoim życiu zmienić i zrealizować marzenia. Na szczęście ten szalony pomysł spotkał się z dużym wsparciem ze strony mojej rodziny. Jedynie mama miała sporo obaw, o komary, o reumatyzm... Ale mamy przecież od tego są, żeby się martwić o nas - wspomina Kamil Zaremba.

Pierwszy w Polsce dom na wodzie zaprojektowało dwóch architektów. Samą koncepcję architektoniczną przygotował Paweł Barczyk, a o wystrój wnętrz zadbał Przemysław Stawski.

- Znalazłem ich w internecie. Okazało się, że odbieramy na podobnych falach i mamy podobną wizję na cały projekt. Natomiast dom zbudowało w sumie około 200 osób. Bez tych ludzi nie zrobiłbym nic. Ja byłem inwestorem, kierownikiem budowy, majstrem i koordynatorem projektu w jednym - opowiada wrocławianin.

Kamil Zaremba tłumaczy, że koszt budowy był podobny do budowy domu na lądzie.

- Wychodzi około 3,5 tysiąca złotych za metr kwadratowy. A trzeba pamiętać, że nie płaci się za grunt, bo gruntu nie ma. Nie brałem kredytu. W budowę włożyłem środki własne, wsparcie rodziny plus to, co otrzymałem od partnerów mojego projektu - podkreśla Kamil Zaremba.

Jako jedyny w Polsce cieszyłem się z powodzi

To pierwszy dom na wodzie w Polsce. Ale na świecie są ich miliony, a w samej Europie tysiące. Najwięcej w Holandii, Niemczech, Francji i Anglii. Gdy o Kamilu Zarembie i jego projekcie zrobiło się głośno, zgłosiło się do niego wielu potencjalnych naśladowców.

- Odezwały się setki osób. Ale większość nie zdaje sobie sprawy, że taka budowa wymaga dwóch rzeczy: pokory, którą wymusza woda i konsekwencji. Dlatego przeprowadzałem test determinacji: mówiłem im, żeby najpierw znaleźli nabrzeże do cumowania i uzbroili je w przyłącza, a z samą budową im pomogę. Drugi raz zadzwoniły już tylko dwie osoby - opowiada Kamil Zaremba.

W maju 2010 roku, gdy przez stolicę Dolnego Śląska przechodziła fala powodziowa, wrocławianin już na wodzie mieszkał.

- Nie przygotowywaliśmy się do tego specjalnie, założyliśmy jedynie zapasowe cumy. Dom uniósł się 5,5 metra do góry i nic się z nim nie stało. Przetrwał, sprawdziły się wszystkie wcześniejsze założenia, a urzędnicy nabrali zrozumienia dla całego pomysłu. Jako jedyny człowiek w Polsce cieszyłem się z powodzi - dodaje Kamil Zaremba.

Na ląd już nie wrócę

Kamil Zaremba mówi, że minusów mieszkania na wodzie nie widzi. Są jedynie niedogodności.

- Trzeba bacznie obserwować naturę, zachowywać czujność. Wiem dokładnie, jaka będzie pogoda w ciągu najbliższych dni, bo jako stronę startową w komputerze mam ustawioną informację pogodową - tłumaczy Kamil Zaremba.

Właściciel pierwszego w Polsce domu na wodzie podkreśla, że nie ma możliwości, by wrócił do mieszkania na lądzie.

- Rano budzą mnie kaczki za oknem, wieczorem oglądam zachód słońca jak nad morzem. Obcowanie z naturą dodaje energii do życia, pracy, wychowywania dzieci. Woda sprawia, że nasze doraźne problemy stają się naprawdę drobne - kończy Kamil Zaremba.

Autor: Tomek Matejuk