[size=150:2bankaez]
Dolnośląskim zamkom lepiej na garnuszku gminy [/size:2bankaez]
Zamek Grodziec od wielu lat czeka na porządny remont, bo gminie brakuje pieniędzy, a bez nich nie dostanie wsparcia z Unii
We Wleniu i Bolkowie rozpoczynają się wielkie remonty, Grodziec szuka pieniędzy, a Lipa niszczeje.
Gmina Wleń podpisuje dziś umowę z wykonawcą, który zabezpieczy ruiny zamku Lenno i odbuduje ścianę, która zawaliła się w kwietniu 2006 roku, po niefortunnych wykopach archeologicznych. Katastrofalny stan murów, z których woda wypłukała zaprawę, groził kolejnym nieszczęściem, więc obiekt od lat stał zamknięty na kłódkę, niedostępny dla turystów. Dzięki dofinansowaniu z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego będzie można wzmocnić zamek na tyle, by nie zagrażał ludziom. Dotacja, choć spora (1,5 mln zł), to tylko kropla w morzu potrzeb, bo na całkowite zabezpieczenie budowli trzeba by wydać ok. 8 mln zł.
Do najpoważniejszego od lat remontu przygotowuje się zamek w Bolkowie. Roboty mają zażegnać niebezpieczeństwo rozszczepienia się murów i zawalenia gotyckiego fragmentu warowni.
- Otrzymaliśmy 300 tys. zł z ministerstwa kultury na pierwszy etap prac zabezpieczających - mówi Gabriela Zawiła, dyrektorka Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze, które ma zabytek pod swoją pieczą. - Następne 200 tys. zł dołożył Dolnośląski Urząd Marszałkowski we Wrocławiu, a 150 tys. zł - gmina. Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się pozyskać kolejne pieniądze.
Zgromadzone środki wystarczą, by m.in. kotwami i ściągami spiąć pękające ściany, uzupełnić ubytki w renesansowej attyce oraz przemurować fragment rozwarstwionej ściany zachodniej. Wyremontowana zostanie również Baszta Wschodnia.
Z zazdrością patrzy na te zamierzenia Zenon Bernacki, kasztelan zamku w Grodźcu. Biedna jak mysz kościelna gmina Zagrodno, do której należy warownia, bezskutecznie stara się o fundusze na remont dziurawego dachu.
Urząd marszałkowski obiecał 70 tys. zł, ale prawdopodobnie gmina nie wykorzysta tych środków, bo nie stać jej na dołożenie potrzebnej kwoty z własnego budżetu.
- Żebyśmy mieli jeszcze 200 tys. zł, to można by się zabierać za dach - wzdycha Zenon Bernacki.
Do 4 czerwca można składać wnioski o środki z unijnego programu RPO. Gmina Zagrodno chce skorzystać z tej szansy, przygotowuje dokumentację. Dla zamku oznacza to jednak kolejny rok z wodą lejącą się do środka przez dziury wielkości dorosłego człowieka.
Szybkiej akcji ratunkowej wymagają też XIV-wieczne mury zamku Chojnik.
- Ogromne głazy, na których stoi twierdza, są spękane. Przesuwają się co roku o kilka milimetrów - wyjaśnia Andrzej Mateusiak, wiceprezes oddziału PTTK Sudety Zachodnie, właściciela zabytkowej warowni.
Według specjalistów na razie na Chojniku nie ma groźby katastrofy budowlanej, ale trzeba szybko zatrzymać wędrowanie głazów oraz załatać ubytki. Skały, na których stoi zamek, będą wzmacniane m.in. specjalną zaprawą z domieszką włókien szklanych.
- Musimy działać z wyprzedzeniem, żeby nie powtórzyła się sytuacja z zamku Wleń, gdzie część murów runęła - mówi Wojciech Kapałczyński, kierownik delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Jeleniej Górze.
Na prace ratunkowe potrzeba 500 tys. zł. PTTK ma pieniądze z ministerstwa kultury, urzędu marszałkowskiego i Urzędu Miejskiego w Jeleniej Górze.
Brak pieniędzy i niefrasobliwość właścicieli
Z Dorotą Bocheńską, konserwatorką zabytków z Legnicy, rozmawia Piotr Kanikowski.W jakim stanie są dolnośląskie zamki? Mogę mówić tylko o zamkach znajdujących się na terenie legnickiej delegatury, bo je znam. Są one w bardzo złym stanie. Trochę przez brak pieniędzy, a trochę przez niefrasobliwość właścicieli.
We wszystkich, bez wyjątku, jest źle? Zamek w Chojnowie jest remontowany. W Grodźcu udało się pokryć wszystkie dachy poza palatium. W Jaworze niebawem zostanie wymieniony dach. Czekamy na rozpoczęcie prac zabezpieczających w Bolkowie. Wszędzie tam, gdzie gospodarzami są gminy, łatwiej nam wyegzekwować odpowiednią opiekę nad zabytkiem. W Prochowicach po naszej interwencji prywatny właściciel też ruszył z remontami. Ale na przykład oddane w prywatne ręce średniowieczne zamki w Lipie i Płoninie niszczeją mimo licznych upomnień. To samo było przez lata z zamkiem w Świnach. Ostatnio ten zabytek zmienił właściciela i mam nadzieję, że on potraktuje swoje powinności poważniej od poprzednika.
Więc oddanie zamków w prywatne ręce wcale nie oznacza rozwiązania problemu? Z naszych doświadczeń wynika, że gminy zarządzają nimi zdecydowanie lepiej niż prywatni właściciele.
Piotr Kanikowski, Współpraca: RS - POLSKA Gazeta Wrocławska
http://legnica.naszemiasto.pl/wydarzenia/999848.html