Firma Geotrans chciała utworzyć w Bielawie przetwórnię mającą przyjmować dziennie 640 ton śmieci. Jej plany spotkały się z oporem okolicznych mieszkańców. Urzędnicy przychylili się do ich racji i nie dali inwestorowi zezwolenia.
– 6 września została wydana decyzja odmawiająca ustalenia środowiskowych uwarunkowań realizacji przedsięwzięcia polegającego na przetwarzaniu odpadów innych niż niebezpieczne w instalacji na terenie działki geodezyjnej o numerze 225/5, obręb Bielawa – informuje Marta Nawrocka, zastępca kierownika wydziału ochrony środowiska gminy Długołęka.
Dodaje, że Geotrans S.A. ma 14 dni od momentu otrzymania decyzji, by złożyć odwołanie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego.
Mieszkańcy popierają gminę
– Bardzo dobrze, że gmina dostrzegła zagrożenie, jakie niosłaby za sobą ta inwestycja. Decyzja była z pewnością podyktowana między innymi tym, że inwestor chciał prowadzić działalność na terenie, na którym jest to zabronione jeszcze przez ponad czterdzieści lat, w związku z zamknięciem wysypiska – komentuje Janusz Grzechnik, mieszkaniec Bielawy.
Podkreśla, że będą monitorować tę sprawę.
– Zdajemy sobie sprawę, że decyzja nie jest ostateczna. Staniemy z gminą ramię w ramię, by udowodnić, że mamy rację. Będziemy zawsze walczyć o to, aby środowisko naturalne oraz nasze zdrowie, życie i mienie nie były narażane na zagrożenia, jakie niesie ze sobą próba otwarcia zamkniętego wysypiska odpadów przemysłowych i komunalnych położonego pomiędzy Bielawą, Kamieniem a Piecowicami – zapowiada Janusz Grzechnik.
Mieszkańców wsparł w proteście Jan Augustynowski z Komitetu Wyborczego Wyborców Jan Augustynowski Koalicja Obywatelska.
– Urzędnicy podjęli słuszną decyzją. Przede wszystkim cieszy jednak aktywność lokalnej społeczności, która zmobilizowała się i nagłośniła problem. To z pewnością wpłynęło na trwające postępowanie. Zamierzam jeszcze przyglądać się tej sprawie – deklaruje Jan Augustynowski.
Jan Augustynowski
Protest prawie 800 mieszkańców
O sprawie powstania w Bielawie przetwórni odpadów informowaliśmy w ubiegłym tygodniu.
747 mieszkańców Bielawy, Borowej, Kamienia, Kiełczowic, Piecowic i Rakowa wystosowało 26 lipca list otwarty do wójta Długołęki. Sprzeciwiają się w nim budowie przez spółkę Geotrans S.A. instalacji do przetwarzania odpadów innych niż niebezpieczne. Miałaby powstać w Bielawie, na terenie zamkniętego w 2011 roku składowiska śmieci.
– Naszym zdaniem działalność planowanej przetwórni odpadów utrudni i skomplikuje w sposób znaczący warunki życia mieszkańcom wskazanych miejscowości, a także spowoduje nieodwracalne, niekorzystnie zmiany w środowisku naturalnym, gdyż stanowi zagrożenie zarówno dla ożywionych form przyrody (ludzie, zwierzęta, rośliny), jak i dla form nieożywionych, tj. dla zbiorników wód podziemnych oraz naziemnych wód płynących i stojących, w zasięgu oddziaływania których znajduje się zaplanowana przez spółkę Geotrans inwestycja – wyjaśniają autorzy listu.
Było 10 ton śmieci dziennie, będzie 640?
Kwestii, w związku z którymi mieszkańcy protestują, jest kilka. Podkreślają, że planowany obszar, około 3 tys. mkw., jest zbyt mały, by przetwarzać na nim dziennie 640 ton odpadów. Mają ponadto wątpliwości co do wskazania tej lokalizacji pod inwestycję tego typu, skoro 21 listopada 2011 roku istniejące tam wysypisko śmieci zostało zamknięte.
– W okresie funkcjonowania mogło przyjmować jedynie odpady w ilości nie większej niż 10 ton na dobę, co przy zamierzonym przerobie aktualnie projektowanego przedsięwzięcia – 640 ton dziennie – świadczy o przyszłej skali oddziaływania tej przetwórni na środowisko naturalne – zauważają mieszkańcy.
Podkreślają, że inwestycja wpłynie negatywnie nie tylko na mieszkańców okolicznych miejscowości, ale i znajdujący się w odległości 1220 m od niej obszar chroniony Natura 2000 Stawy w Borowej.
Drogi będą niszczone?
– Skala zamierzonej działalności gospodarczej, przewidujące przerabianie dziennie 640 ton odpadów w postaci popiołów, żużli i piasków fluidalnych, spowoduje również "rozjeżdżanie" wskazanych miejscowości oraz dróg dojazdowych przez samochody ciężarowe wielkogabarytowe – twierdzą autorzy pisma.
Wyliczają, że dziennie do obiektu będą dojeżdżać i od niego wracać 84 tzw. wanny, lory, w częstotliwości jeden pojazd co pięć minut.
Ważniejszy interes mieszkańców czy inwestora?
Na tym obawy mieszkańców się nie kończą – zwracają uwagę jeszcze na dwie kwestie. Jedną z nich jest borykanie się już tez z problemem niedoboru wody pitnej. Ich zdaniem planowana inwestycja jeszcze go zwiększy.
– Znajduje się bezpośrednio w strefie zbiornika wód podziemnych w wapieniu muszlowym [...], który może zostać na skutek procesu przetwarzania odpadów w ramach planowanej działalności zanieczyszczony w stopniu wykluczającym korzystanie z tej wody – boją się protestujący.
Mają także wątpliwości co do technologii, która ma być stosowana w obiekcie. Ich zdaniem nie jest dopuszczona do obrotu na terenie Unii Europejskiej, w tym Polski.
– Uważamy, że ważniejszy dla władz gminy powinien być interes stale zameldowanych w obszarze oddziaływania przedsięwzięcia 9042 mieszkańców (a zamieszkujących bez meldunku znacznie więcej), od partykularnego, czysto biznesowego interesu spółki Geotrans, której inwestycja w przedmiotową nieruchomość niestanowiącą nawet 1/10 wartości przeciętnego budynku jednorodzinnego posadowionego na terenie gminy nie przynosi jej żadnej korzyści – apelują autorzy listu.
Jan Augustynowski