Mieszkańcy gminy Długołęka nie chcą przetwórni odpadów.  Obawiają się 640 ton śmieci dziennieźródło: Jan Augustynowski

Mieszkańcy gminy Długołęka nie chcą przetwórni odpadów. Obawiają się 640 ton śmieci dziennie

Mariusz Bartodziej
Mariusz Bartodziej
REKLAMA
Geotrans zamierza wybudować w Bielawie przetwórnię, w której ma przetwarzać każdego dnia funkcjonowania 640 ton odpadów. Do 2011 roku istniało w tej lokalizacji wysypisko przyjmujące maksymalnie 10 ton śmieci dziennie. Mieszkańcy protestują przeciwko planowanej inwestycji, a gmina wstrzymuje się z komentarzem do czasu wydania decyzji. – Władza nie może być głucha na poważne i potwierdzone konkretami protesty mieszkańców – przypomina Jan Augustynowski z KWW Jan Augustynowski Koalicja Obywatelska.
747 mieszkańców Bielawy, Borowej, Kamienia, Kiełczowic, Piecowic i Rakowa wystosowało 26 lipca list otwarty do wójta Długołęki. Sprzeciwiają się w nim budowie przez spółkę Geotrans S.A. instalacji do przetwarzania odpadów innych niż niebezpieczne. Miałaby powstać w Bielawie, na terenie zamkniętego w 2011 roku składowiska śmieci.
Naszym zdaniem działalność planowanej przetwórni odpadów utrudni i skomplikuje w sposób znaczący warunki życia mieszkańcom wskazanych miejscowości, a także spowoduje nieodwracalne, niekorzystnie zmiany w środowisku naturalnym, gdyż stanowi zagrożenie zarówno dla ożywionych form przyrody (ludzie, zwierzęta, rośliny), jak i dla form nieożywionych, tj. dla zbiorników wód podziemnych oraz naziemnych wód płynących i stojących, w zasięgu oddziaływania których znajduje się zaplanowana przez spółkę Geotrans inwestycja – wyjaśniają autorzy listu.

Było 10 ton śmieci dziennie, będzie 640?

Kwestii, w związku z którymi mieszkańcy protestują, jest kilka. Podkreślają, że planowany obszar, około 3 tys. mkw., jest zbyt mały, by przetwarzać na nim dziennie 640 ton odpadów. Mają ponadto wątpliwości co do wskazania tej lokalizacji pod inwestycję tego typu, skoro 21 listopada 2011 roku istniejące tam wysypisko śmieci zostało zamknięte.
W okresie funkcjonowania mogło przyjmować jedynie odpady w ilości nie większej niż 10 ton na dobę, co przy zamierzonym przerobie aktualnie projektowanego przedsięwzięcia – 640 ton dziennie – świadczy o przyszłej skali oddziaływania tej przetwórni na środowisko naturalne – zauważają mieszkańcy.
Podkreślają, że inwestycja wpłynie negatywnie nie tylko na mieszkańców okolicznych miejscowości, ale i znajdujący się w odległości 1220 m od niej obszar chroniony Natura 2000 Stawy w Borowej.

Drogi będą niszczone?

Skala zamierzonej działalności gospodarczej, przewidujące przerabianie dziennie 640 ton odpadów w postaci popiołów, żużli i piasków fluidalnych, spowoduje również "rozjeżdżanie" wskazanych miejscowości oraz dróg dojazdowych przez samochody ciężarowe wielkogabarytowe – twierdzą autorzy pisma.
Wyliczają, że dziennie do obiektu będą dojeżdżać i od niego wracać 84 tzw. wanny, lory, w częstotliwości jeden pojazd co pięć minut.

Ważniejszy interes mieszkańców czy inwestora?

Na tym obawy mieszkańców się nie kończą – zwracają uwagę jeszcze na dwie kwestie. Jedną z nich jest borykanie się już tez z problemem niedoboru wody pitnej. Ich zdaniem planowana inwestycja jeszcze go zwiększy.
REKLAMA
Znajduje się bezpośrednio w strefie zbiornika wód podziemnych w wapieniu muszlowym [...], który może zostać na skutek procesu przetwarzania odpadów w ramach planowanej działalności zanieczyszczony w stopniu wykluczającym korzystanie z tej wody – boją się protestujący.
Mają także wątpliwości co do technologii, która ma być stosowana w obiekcie. Ich zdaniem nie jest dopuszczona do obrotu na terenie Unii Europejskiej, w tym Polski.
Uważamy, że ważniejszy dla władz gminy powinien być interes stale zameldowanych w obszarze oddziaływania przedsięwzięcia 9042 mieszkańców (a zamieszkujących bez meldunku znacznie więcej), od partykularnego, czysto biznesowego interesu spółki Geotrans, której inwestycja w przedmiotową nieruchomość niestanowiącą nawet 1/10 wartości przeciętnego budynku jednorodzinnego posadowionego na terenie gminy nie przynosi jej żadnej korzyści – apelują autorzy listu.

Decyzja gminy w przyszłym tygodniu, inwestor milczy

Gmina nie odnosi się do obaw mieszkańców. Informuje, że prowadzi postępowanie o wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla opisywanego przedsięwzięcia, które powinna zakończyć do 9 września.
Decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach nie jest ostatecznym zezwoleniem na realizację inwestycji. Jest jednak niezbędna wnioskodawcy do starania się o uzyskanie zezwolenia na przetwarzanie odpadów – mówi Marta Nawrocka, zastępca kierownika wydziału ochrony środowiska.
Dodaje, że zgodnie z obowiązującą ustawą, w uzasadnieniu do decyzji wytłumaczą, w jaki sposób wzięli pod uwagę i w jakim zakresie uwzględnili uwagi i wnioski mieszkańców.
Inwestor nie odpowiada na nasze pytania z prośbą o odniesienie się do obaw mieszkańców.
Kandydat na wójta patrzy władzy na ręce
– Nie wdając się w dogłębne analizy, wypada zadać każdemu z decydentów tylko jedno pytanie: Czy chcieliby i czy zezwoliliby na to, aby w odległości 400-2000 metrów od ich domów została uruchomiona, na obszarze 3000 metrów kwadratowych, przetwórnia odpadów przerabiająca 100 000 ton śmieci różnego sortu, w której mają być stosowane "nowoczesne formy utylizacji odpadów" polegające na mieszaniu ich w łyżce od koparki – komentuje Janusz Grzechnik, mieszkaniec zaangażowany w protest.
W sprawę zaangażował się także Jan Augustynowski z Komitetu Wyborczego Wyborców Jan Augustynowski Koalicja Obywatelska.
Władza nie może być głucha na poważne i potwierdzone konkretami protesty mieszkańców.  Oczekuję zdecydowanego sprzeciwu, bo zrównoważony rozwój to wsparcie biznesu i nowe inwestycje, które przyniosą  dochody dla gminy, ale z poszanowaniem środowiska i w konsekwencji zdrowia jej mieszkańców – podkreśla Augustynowski. – Oczekuję również, że w przyszłość to gmina będzie stać na straży i występować w obronie mieszkańców, a nie tylko reagować na odkrywane przez nich problemy.
Jan Augustynowski
Jan Augustynowski

Komentarze (0)

Napisz komentarz
REKLAMA