Malusi: Wykonawcy nie wytrzymują warunków zamówień publicznych

RynekInfrastruktury
Drogowcy coraz częściej mówią o kryzysie w branży i wcale nie chodzi o małą ilość zleceń. Upadek DSS i Poldimu pokazuje, że firmy budowlane mają coraz większy problem ze sprostanie warunkom zamówień publicznych. Zdaniem ekspertów jeszcze w tym roku czeka nas fala bankructw. Rynek Infrastruktury postanowił zapytać o opinię Wojciecha Malusiego, szefa Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa (OIGD).

- Od dawna było wiadomo, że wiele firm z branży budownictwa drogowego nie wytrzyma nacisku ze strony zamawiającego, czyli GDDKiA. Niektórzy wykonawcy wzięli na siebie zadania, które przekraczają ich możliwości, zobowiązali się do dotrzymania nierealnych terminów i respektowania nieodpowiednich sposobów realizacji. Co więcej, to wszystko dzieje się przy złym podziale ryzyka - twierdzi Malusi.

 

- Za obecną sytuację odpowiedzialność ponosi w dużej mierze prawo o zamówieniach publicznych, które dopuszcza do kontraktów firmy, które w normalnym kraju nie miałyby nawet szansy na start w przetargu. Wykonawca powinien wykazać się doświadczeniem i zapleczem, które pozwala na mu na realizację danego przedsięwzięcia - tłumaczy prezes OIGD .

 

Zdaniem Malusiego nie ma potrzeby szukania nowych rozwiązań, bo w Europie już od dawna są wzory do naśladowania. - W Niemczech wszystkie firmy startujące w państwowych przetargach muszą przejść prekwalifikację i jest to rozwiązanie się sprawdza. W Polsce na skutek wadliwego prawa można powierzyć kontrakt firmom z zerowym doświadczeniem budowlanym takim, jak DSS. Skutki tego możemy obserwować obecnie - wyjaśnia Malusi.

 

Wojciech Malusi w ostrych słowach skrytykował też wypowiedzi kierownictwa GDDKiA dotyczące przejezdności. - Jeśli zastępca generalnego dyrektora mówi, że można puścić ruch na samej tylko podbudowie, to o czym właściwie mamy rozmawiać, przecież takie słowa ośmieszają nie tylko jego, ale i całą Generalną Dyrekcję. To nie jest kwestia pojedynczej opinii, bardzo wielu ekspertów podkreśla, że ruch po niekompletnej nawierzchni jest niedopuszczalny - powiedział Malusi. - Bądźmy poważni, przejezdność jest dobrym rozwiązaniem, pod warunkiem, że chodzi o chwilowy brak MOP-ów, ekranów akustycznych, przejść dla zwierząt, itp., ale nie pełnej konstrukcji nawierzchni - dodał.