W ocenie Budimeksu ryzyko leżące po stronie wykonawcy zostało wyraźnie zwiększone. – Wszelkie wykupy gruntów, czy ewentualne eksmisje leżą po naszej stronie, jednocześnie nie mamy możliwości negocjowania w uzasadnionych przypadkach tak podstawowych kwestii jak ewentualny termin realizacji inwestycji – wyjaśnia Blocher, dodając jednocześnie, że błędy w projekcie, przygotowanym w oparciu o materiały przedstawiane przez GDDKiA również nie dają prawa do negocjacji terminów czy kosztów. Rzecz w tym, że remont utrudnia sprawdzenie stanu remontowanego obiektu przed rozpoczęciem prac, a dokumentacja udostępniona przez GDDKiA pochodzi z 2008 roku.
Przetarg na most Grota Roweckiego miał być również sprawdzianem dla rozwiązań chroniących interes podwykonawców. Okazuje się jednak, że rozwiązania te są dalekie od doskonałości. – Nie wolno mi, jako wykonawcy zawierać umów z podwykonawcami, w których zapłata podwykonawcom zależy od odbioru prac przez GDDKiA. W rzeczywistości oznacza to, że generalny wykonawca musi zapłacić wszystkim podwykonawcom, chociaż nie ma pewności czy otrzyma pieniądze od zamawiającego, mało tego nie ma pewności czy te prace zostaną przez zamawiającego odebrane. Jest co prawda zaliczka, ale wynosi ona 5 procent wartości kontraktu i jest rozłożona na cztery raty – mówi Blocher. Zdaniem szefa Budimeksu w ogóle nie wzięto do serca konsekwencji kryzysu w branży. - GDDKiA nie wychodzi naprzeciw wykonawcom, chociaż przed przygotowaniem przetargu pytała nas o to jakie są problemy i jakich rozwiązań potrzebujemy – skarży się Blocher.
Warunki przetargu skłoniły Budimex do złożenia skargi w KIO. Władze spółki nie ukrywają, że oprotestowanie przetargu ma na celu raczej zasygnalizowanie problemów. - Nie oczekujemy od KIO ważkich w konsekwencje decyzji, ponieważ w tym przypadku nie mamy do czynienia z naruszeniem procedur, tylko z całkowitym pominięciem realnych warunków realizacji kontraktów. Zakwestionowaliśmy prawie wszystkie nowe zapisy. Między innymi sposób płatności podwykonawcom, sposób indeksacji, brak możliwości składania odwołań, bardzo długie (25 lat na most) gwarancje w sytuacji, kiedy nie odpowiadamy za serwisowanie i utrzymanie obiektu, inne nieprecyzyjne zapisy – wyjaśnia Blocher.
Prezes Budimeksu nie kryje rozczarowania zaistniałą sytuacją. - Miałem duże oczekiwania i wierzyłem, że będzie to przetarg dla branży przełomowy. I jest przełomowy, niestety w złym sensie. Ryzyka związane z realizacją tego kontraktu są praktycznie niewycenialne, więc zastanawiamy się czy w ogóle złożymy ofertę –mówi, dodając, że liczy na to, że w przyszłych przetargach GDDKiA zastosuje inne rozłożenie ryzyk pomiędzy wykonawcą i zamawiającym, realną indeksację cen oraz elastyczność w podejściu do PFU. - Chodzi o to, żeby firmy budowlane mogły wnosić do projektów swoją wiedzę, czyli aby po prostu mogły być bardziej innowacyjne. Cierpliwie czekam na następny przetarg i liczę, że może uda się to zmienić – podsumowuje szef Budimeksu.