Bilans wrześniowych imprez na nowym stadionie dla budżetu miasta to minus 1,452 mln zł. Minimalnie na plus wyszło Monster Jam, całkiem przyzwoicie zarobiliśmy na walce Kliczko - Adamek, ale koncert George'a Michaela okazał się finansową klapą. Choć zdaniem urzędników zamierzone efekty promocyjne przy minimalnych nakładach zostały osiągnięte.
Na walce Kliczko - Adamek budżet miasta zarobił 707 tys. zł, na Monster jam 28 tys. zł, ale za to na koncercie George'a Michaela straciliśmy prawie 2,2 mln zł. Dlatego właśnie urzędnicy tłumaczą, że na reklamę telewizyjną w 140 krajach zapłacilibyśmy znacznie więcej niż straty na tych trzech imprezach.
- Patrzenie na te imprezy tylko pod kątem prostego bilansu finansowego jest błędem. Celem pierwszych imprez było maksymalne wypromowanie stadionu wśród potencjalnych widzów ale przede wszystkim managerów firm zajmujących się organizacją takich eventów i stacji telewizyjnych - tłumaczy Paweł Czuma, rzecznik prasowy magistratu.
W szczegółach wyglądało to tak. Budżet pojedynku bokserskiego Adamek - Kliczko wynosił 13 mln 493 mln zł z czego około 10 proc. na promocję. Wpływy to 10,9 mln zł ze sprzedaży biletów oraz 3,3 mln zł od sponsorów. Z wstępnego rozliczenia tej imprezy wynika, że udało się niej zarobić 707 tys. zł.
Koncert George'a Michaela miał budżet 9 mln 232 tys. zł. Wpływy z biletów to 6 mln 636 tys. zł plus 500 tys. od sponsorów, więc budżet miasta dołożył do tej imprezy dokładnie 2 miliony 187 tys. zł. Może więc trzeba było zaprosić Metallicę?
REKLAMA
Pokaz wielkich ciężarówek Monster Jam. Finansowanie był finansowany inaczej. Większą część nakładów poniosła Agencja Live. Z budżetu Wrocławia na tę imprezę wydano jedynie 681 tys. - i po podsumowaniu wyszło, że miasto jest 28 tys. zł na plusie.
Efekt - to prawie półtora miliona pod kreską. Choć miasto się tym nie martwi.
- Będziemy kwestionować część wystawionych przez organizatora, firmę SMG, faktur na około milion złotych. Chodzi o honoraria dla części podwykonawców, które zdaniem urzędu są wyższe niż pierwotnie było to ustalone - mówi Paweł Czuma. - Ponadto nawet te pieniądze, których wydania nie kwestionujemy i tak do nas wrócą, bo krocie zarobiły w tych dniach hotele, pensjonaty, restauracje i puby - dodaje.
Autor: Bartłomiej Knapik