[size=150:2embkcay]
Monopol na legendy [/size:2embkcay]
To już moje kolejne spotkanie na papierze z legendarnym hotelem, który niedawno wrócił do życia. Zawsze plułem sobie w brodę, że nie notowałem na bieżąco różnych opowieści z nim związanych. Jak się łatwo domyślić, teraz też mam brodę poplutą.
Wspominając stary Monopol, można by napisać historię tylko kilku pokoi i już opowieść rozrosłaby się do rozmiarów książki... Oto pierwszy z brzegu przykład. Ze względu na gości z pewnością na pierwsze miejsce wysuwa się lokal numer 113, z którego można wyjść na balkonik na dobudowanym portyku. Jednym z jego najbarwniejszych lokatorów na początku lat 70. był Jan Himilsbach. Ktoś go spytał, czy mieszka w tym pokoju dlatego, że kojarzy się on z Hitlerem. Pan Janek cały zesztywniał:
- Facet, ty się w łeb puknij - odrzekł bardzo uprzejmie. - Ja tu mieszkam, bo jest balkon i w razie czego można puścić pawia bez krępacji i wyrzutów sumienia, że się pokój zapaskudzi.
W pokoju 113 nocował też legendarny krytyk muzyczny Jerzy Waldorff, kiedy pojawiał się na pierwszych festiwalach Wratislavia Cantans. Wybierał ten pokój, bo mieszkał w nim wcześniej Jan Kiepura i ze wspomnianego już balkonu śpiewał. Jak śpiewał, opowiadała mi barmanka z kawiarni "Teatralnej", pani Maria Żurawińska.
Na wstępie tej opowieści winien jestem wyjaśnienie, że kawiarnia ta mieściła się na rogu ulic Świdnickiej i Teatralnej, gdzie dziś handlują pastą do zębów i dezodorantami. Otóż w roku 1958 pani Maria wyszła przed kawiarnię i miała okazję słyszeć wspaniały głos Kiepury, choć dzieliło ją od artysty ponad pięćdziesiąt metrów.
Śpiewał oczywiście bez żadnych mikrofonów, a słychać go było aż na ul. Nowotki, czyli dziś Krupniczej. Kiedy zaczął "Brunetki, blondynki...", ludzi zebrała się taka ciżba, że stanęły tramwaje kursujące po Świdnickiej od Rynku do Świerczewskiego (dziś Piłsudskiego). Arie operetkowe i operowe przeplatał ludowymi przyśpiewkami w stylu "Umarł Maciek, umarł". Tłum pokładał się ze śmiechu.
W menu nowego Monopolu jest drink, który nazywa się "Pokój 113". Nie próbowałem jeszcze.
O wielu tutejszych pokojach można snuć takie opowieści. Przypomnijmy tylko niektóre. Jak mi opowiadał wieloletni dyrektor starego Monopolu, Tadeusz Szymczak, pokój 121 był specjalnie szykowany dla kanclerza Helmuta Kohla. Zaletą tego pokoju było ogromne, masywne łoże, które na dodatek nie trzeszczało. Wybierali ten pokój także panowie na delegacji, których odwiedzały niespodziewanie "żony".
Wielką sławą cieszył się również pokój 231, w którym spała Marlena Dietrich, kiedy przyjechała ze swoim recitalem do Wrocławia. Śpiewała w Hali Ludowej. Prowadzący koncert legendarny konferansjer Lucjan Kydryński mieszkał w pokoju 119, dokładnie pod gwiazdą.
Niestety, nie spałem w żadnym z tych pokoi. Nie tylko dlatego, że mieszkaniec Wrocławia nie miał kiedyś prawa zameldować się w żadnym hotelu w mieście, w którym mieszkał. Hotele były dla gości, bo było ich katastrofalnie mało.
Bywałem za to w restauracji, która przez całe lata należała do najlepszych we Wrocławiu. Zanim pojawiły się Panorama i hotel Wrocław, Monopolowa kuchnia nie miała konkurencji.
W tej właśnie restauracji stołowały się przez dziesiątki lat wrocławskie elity. Tuż po wojnie jadał tu pierwszy rektor dzisiejszej Akademii Sztuk Pięknych, wspaniały malarz, kolorysta, prof. Eugeniusz Geppert. Miał kilka swoich ulubionych dań.
W sezonie nie wyobrażał sobie obiadu bez cielęcej pieczeni z duszonymi grzybami. Inny z wrocławskich pionierów, dyrektor Opery Wrocławskiej Stanisław Drabik, gustował w kaczkach przyrządzanych na różne sposoby i... naleśnikach. Pierogi były przysmakiem Stefana Syryłły - pierwszego dyrygenta orkiestry symfonicznej.
Największą sensację w historii restauracji wywołał chyba biegający półnago po restauracji Pablo Picasso. Rzecz się działa w trakcie Kongresu Intelektualistów. Restauracja była pełna gości z całego świata. Nikt tego wybitnego artysty nie przekonał, że powinien się ubrać, bo twierdził on, że zawsze wieczorem chodzi tak po domu, a tu się czuje właśnie jak w domu.
Dzisiejsze wnętrze restauracji może jest piękne i nowoczesne, ale też zimne i bezosobowe. Nie ma nic z klimatu dawnej sali kolumnowej. Może się oswoję. Ważne, że legendarny Monopol zaczął nowe życie.
Krzysztof Kucharski - POLSKA Gazeta Wrocławska
http://dolnyslask.naszemiasto.pl/turystyka/aktualnosci/991280.html