Nie będzie remontu torów z Wrocławia do Świdnicy, ale w czerwcu przyszłego roku dotrzemy do tego miasta poniżej godziny. Czyli prawie tak samo szybko, jakby był remont. Jak to możliwe? Urząd marszałkowski będzie nas woził przez Jaworzynę.
Miało być tak: urząd marszałkowski przejmuje linię kolejową do Świdnicy, remontuje ją, a szynobusy i składy elektryczne śmigają po trasie błyskawicznie. Plan był świetny... do momentu, w którym policzono ile to kosztuje. Dolnośląska Służba Dróg i Kolei zamówiła studium wykonalności tej inwestycji i wyszło, że w najtańszym wariancie trzeba zapłacić 240 mln a w najdroższym (z wiaduktem na wysokości ul. Zwycięskiej we Wrocławiu) - 480 mln zł.
Czemu tak drogo? Choćby dlatego, że trzeba by zrobić 50 przejazdów kolejowych za 1,5 mln zł sztuka. Jest jednak nadzieja dla podróżnych.
- Po wycenie okazało się, że nie stać nas na to by uruchomić linię do Świdnicy po najkrótszej trasie. Ale znaleźliśmy inne, znacznie tańsze rozwiązanie. Pociągi będą jechać przez Jaworzynę Śląską. Także tą trasę pokonają poniżej godziny - zapewnia Wiktor Lubieniecki, dyrektor departamentu infrastruktury w urzędzie marszałkowskim. - Wszystko wskazuje na to, że takie połączenia uruchomimy już w połowie przyszłego roku - dodaje.
Co więcej zapłacimy za to ok 5 mln zł - tyle właśnie mają kosztować prace modernizacyjne na stacji Jaworzyna Śląska. Czyli nowy system sterowania ruchem kolejowym. Dzięki temu rozwiązaniu mamy jechać do Świdnicy przez Kąty Wrocławskie i Żarów. Pociągi mają pokonywać tę trasę w mniej więcej godzinę. Według zapewnień urzędników pojadą tą trasą w czerwcu przyszłego roku.
Autor: beka