A może ktoś ma dostęp do fotek z środka głownie mnie interesuje te piętro i te pokoje co był podkładany ogień :) Ponoć było pokazywane urywki w TVP3 ale mnie nie było
Poltegor najpierw przeżył kontrolowany pożar i akcję ratowniczą, a potem koncert zespołu IRA na dachu. – Gdy wybuchł pożar, byłem w kawiarni. Powyżej ognia. Straciłem przytomność. Ratownicy mnie ocucili i helikopterem zwieźli na ziemię – opowiadał Maciej Gorzycki, strażak z Jeleniej Góry. Podczas piątkowych manewrów grał poszkodowanego.
Piątek, 1 czerwca 2007 roku. Godzina 10 rano. Na XV piętrze Poltegoru, najwyższego budynku we Wrocławiu, wybuchł pożar. Zapaliły się chemikalia w laboratorium jednej z firm. Ogień szybko rozprzestrzenił się na korytarz i schody. Windy stanęły. Powyżej płomieni odciętych zostało 30 osób.
Taki był scenariusz największych ćwiczeń strażackich w Polsce. Gdy z okien wieżowca wydobył się dym, wokół budynku były już tysiące wrocławian. Bacznie przyglądali się akcji i to oni, mimo konieczności ewakuacji śmigłowcem i na linach trzech tuzinów osób, nie wspominając o samych płomieniach, byli największym wyzwaniem dla służb porządkowych.
Piątek. 1 czerwca 2007. Godz. 11.20. Wrocław, obok wieżowca Poltegor. „Daria 1 do sztabu” – rozlega się w krótkofalówkach ratowników, których w akcji brało udział prawie 300. „Sztab, zgłaszam się” – odpowiada starszy brygadier Zdzisław Wnęk. „Zlokalizowaliśmy źródło, jak mnie słyszysz?” – melduje Daria 1, szef jednego z pięciu tzw. odcinków bojowych. Każdy miał swój własny front. Trzy gasiły płomienie, czwarty zajmował się logistyką akcji, a piąty transportem rannych. Zlokalizowanie płomieni to już koniec akcji. Potem zostaje tylko oddymianie. Zabrało strażakom prawie półtorej godziny, bo zanim dotarli na miejsce, pożar rozprzestrzenił się na XVI piętro. A w wieżowcu wysiadło praktycznie wszystko: nie tylko windy, ale instalacja elektryczna, przeciwpożarowa, oddymianie, kamery przemysłowe. Do tego trzeba było doprowadzić wodę na XV piętro, czyli na wysokość 50 metrów. A Poltegor ma 22 piętra i 92 metry wysokości do dachu. Priorytetem było jednak ratowanie ludzi. Maciej Gorzycki, strażak z Jeleniej Góry, podczas manewrów grał poszkodowanego. Wszystko było prawie jak w czasie prawdziwego pożaru. Bo choć w podartym ubraniu, na szczęście bez ran. Te symbolizowały czerwone plamy i przymocowany do nogi odpowiednio pomalowany kawałek gumy imitujący otwarte złamanie piszczeli. – Straciłem przytomność i znaleźć mnie mieli ratownicy. Ale w budynku zrobiło się tak gorąco, że musieliśmy się kawałek przenieść – wspominał drobne oszustwo jeleniogórzanin. Ćwiczenia były trudne. – Najpierw wyciągnęli mnie z zagrożonego rejonu, potem opatrzyli, usztywnili nogę i ułożyli na noszach. Manewrowanie nimi nie było łatwe – chwalił kolegów Maciej Gorzycki, którego helikopter „Sokół” straży granicznej z Nowego Sącza zwiózł na dół. – Gdy wybuchł pożar, w budynku było 300 osób, z czego 30 powyżej płomieni – relacjonował starszy brygadier Zdzisław Wnęk z wrocławskiej straży, szef sztabu piątkowej akcji. Większość z nich samodzielnie opuściła budynek. Dziesięciu odciętych powyżej ognia, w tym Macieja Gorzyckiego, przetransportowano na ziemię śmigłowcem. Dwudziestu zwieźli, spuszczając się razem z nimi wzdłuż ścian albo w specjalnych noszach ratownicy wysokogórscy. Niestety, nie obyło się bez ofiar. – Jeden mężczyzna znalazł się bezpośrednio w strefie pożaru. Zmarł z powodu poparzeń – powiedział Piotr Setelnicki, lekarz, koordynator akcji. – Nie dało się go uratować – dodał. Ale największym problemem byli gapie. – Nie sądziliśmy, że będzie ich aż tylu. Konieczne były dodatkowe siły, zwłaszcza w rejonie lądowiska – przyznaje st. bryg. Zdzisław Wnęk. Trudno się jednak dziwić, że wrocławianie przybyli tłumnie, bo każdy chciał zobaczyć ogień. – Jestem trochę rozczarowany. Spodziewałem się większego pożaru – przyznał Bartosz Kropidłowski, student, który wykorzystał przerwę w zajęciach, by dotrzeć pod Poltegor. Ale najmłodsi, którzy obchodzili w piątek swoje święto, byli zachwyceni. – Podobał mi się helikopter i policjanci – przyznał 3,5-letni Hubert Kowalczyk, którego spotkaliśmy z mamą Anetą. O godzinie 18 na dachu zagrał zespół IRA. Wśród 50 wybrańców, którzy też byli na szczycie, znalazło się dwóch naszych Czytelników. Lucyna Foniok nie kryła radości z wygrania zaproszenia na to wydarzenie.
Symbol Wrocławia zniknie do końca roku. Jego miejsce zajmie do 2010 roku kompleks Sky Tower, budynek z najwyżej położonym dachem w Polsce, mieszkaniami, biurami, sklepami i restauracjami. Inwestycja ma kosztować 400 milionów dolarów.
W sobotę zaczyna się rozbiórka Poltegoru.
Bartłomiej Knapik - Słowo Polskie Gazeta Wrocławska
widzę że mój urywek poruszył dyskusje :P Wiec daje całe (Wiem zrobiłem błąd nie dając całości) Oto link do całego tekstu i tam pisze co i jak z tymi koparkami [code:2dgu4mam]http://www.uploader.pl/file/42403/Poltegor.pdf.html[/code:2dgu4mam]
No wg. mnie to koparki będą się poruszać tylko po rdzeniu, i rozwalać stropy a następnie rdzeń. W rdzeniu są tylko szyby wind i schody wieć powinno wytrzymać.
Uwagi techniczne: - mały ten ogień był jak na "pożar wieżowca" :/ - pozoranci mogliby krzyczeć z okien - mało telebimów (a ten co był był bardzo mały) - awaria śmigłowca i drabiny w przeddzień ćwiczeń - dlatego nie zostały wykorzystane - aż stach się bać co by było gdyby naprawdę płonęło (ten śmigłowiec co był, to został ściągnięty z Nowego Sącza) :)
koncert okazał się beznadziejny ;( jedyne co było widać to głośniki. No i jeszcze ledwo słychać było
Mimo tego i mimo, że dwa razy padły mi baterie w aparacie, mam pozytywne wrażenia :)
Prawie dwie godziny trwało w piątek gaszenie pożaru zainscenizowanego na 15. piętrze Poltegoru. Ćwiczenia wyszły świetnie. Ale ratownicy mówią: Dobrze, że nie paliło się naprawdę.
Zorganizowane przez straż pożarną ćwiczenia były największymi manewrami z ratownictwa wysokościowego w Polsce. Przeznaczony do rozbiórki Poltegor doskonale się do tego nadawał. Przed godz. 10 z okna na 15. piętrze najwyższego wrocławskiego wieżowca zaczął wydobywać się dym.
Po kilkunastu minutach w budynku byli już strażacy i ratownicy medyczni. Jednocześnie trwało gaszenie i opatrywanie rannych. Na tych z najcięższymi obrażeniami czekało siedem karetek. Z pięter spadały kawałki rozbitych szyb.
Kilkadziesiąt osób, którym ogień odciął drogę ucieczki, ewakuował śmigłowiec straży granicznej. Reszta zjechała z ratownikami po linach kolejki tyrolskiej - z 22. piętra wprost do zaparkowanego 80 metrów od budynku samochodu. Wszystko zgodnie z planem.
- Przećwiczyliśmy zintegrowanie służb w przypadku takiej katastrofy i trudne metody ewakuacji - mówi młodszy brygadier Dariusz Kopa, rzecznik dolnośląskiej straży pożarnej.
Ale dowodzący służbami przyznają się też do kilku zgrzytów. Do akcji nie włączył się policyjny śmigłowiec. - Zepsuł się - przyznaje Wojciech Wybraniec z dolnośląskiej policji. Nie dojechała też najwyższa, 53-metrowa drabina strażacka. - Jest w serwisie w Niemczech. Często się psuje, to awaryjny model - mówi Dariusz Kopa.
Biorący udział w akcji śmigłowiec Sokół należy do straży granicznej i przyleciał aż z Nowego Sącza, bo na Dolnym Śląsku nie ma takiej maszyny.
Mariusz Rzepecki, ratownik zawodowy i instruktor z wałbrzysko-kłodzkiej grupy GOPR, uczestnik ćwiczeń: - Na co dzień pracujemy w warunkach, w których od szybkości działania zależy ludzkie życie. Nie mamy helikoptera. Czasem korzystamy z policyjnego Mi-2, albo z maszyny Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Oba nie sprawdzają się jednak w trudnych warunkach.
O tym, że helikopter jest we Wrocławiu niezbędny, otwarcie mówią też strażacy. Dariusz Kopa: - Gdyby Poltegor zapalił się naprawdę, musielibyśmy gasić go do dołu i przebijać się przez piętro, na którym wybuchł pożar. Wtedy jednak akcja trwałaby znacznie dłużej.
Prof. Krzysztof Kubiak z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej Edukacji, ekspert do spraw bezpieczeństwa: - Służby pokazały podczas tego ćwiczenia, co mogą, a ćwiczenia - czego nie mogą.
Ćwiczenia obserwował też wojewoda Krzysztof Grzelczyk: - Czekam na raport i liczę na to, że dowiem się nie tylko, co wyszło dobrze, ale też z czym są problemy. Na Dolnym Śląsku mamy świetnych ratowników, ale rzeczywiście jest problem ze sprzętem. Na razie musimy korzystać z tego, co jest na miejscu - czyli w razie jakieś katastrofy użyć sprzętu znajdującego się najbliżej, np. wojskowego. Ale jeśli służbom niezbędny jest nowy śmigłowiec, to ja poprę ich starania, by go dostali.
** Poltegor jest najwyższym wieżowcem we Wrocławiu. W styczniu ubiegłego roku budynek i otaczającą go trzyhektarową działkę kupił biznesmen Leszek Czarnecki. Zdecydował, że zburzy wieżowiec i na jego miejscu postawi wyższy i okazalszy Sky Tower. Przed rozbiórką zgodził się udostępnić budynek jako poligon dla służb.
Jak przebiegały ćwiczenia
Godz. 8.15. Od strony hotelu Wrocław stoją już namioty, wozy straży pożarnej i policjanci. Od strony ul. Powstańców pojawił się tłumek ludzi.
Godz. 9.45. Blisko wieżowca kręcą się pozoranci - ubrani na sportowo, ale ucharakteryzowani na ofiary pożaru. Na placu przed Poltegorem jest już kilkaset osób, przyszli oglądać ćwiczenia w większości grupkami. Niemal wszyscy mają aparaty fotograficzne lub kamery. Wokół stoi kilkadziesiąct radiowozów i wozów straży pożarnej - głównego organizatora ćwiczeń. Wszystkie ulice wokół wieżowca są przejezdne.
Godz. 9.57. Z Poltegoru buchnął dym. Strażacy dowiedzieli się, że w całym budynku jest ok. 300 osób.
Godz. 10.35. Nad Poltegorem krąży śmigłowiec straży granicznej. Ma zabrać z dachu budynku płonącego na 15. piętrze około 30 osób i przenieść je na plac od strony hotelu Wrocław. Strażacy działają w budynku - widać wybite szyby i lejącą się wodę.
Godz. 11.00. Kolejka linowa jest już zamontowana. Liny połączyły 22. piętro z samochodami stojącymi pod budynkiem. Po linach mają zjeżdżać ludzie uwięzieni w budynku. W międzyczasie helikoprte ewakuował z dachu kilkanaście osób - po każdą z nich na linie spuszczał się ratownik.
Godz. 11.25. Trwa ewakuacja z budynku i kolejką, i śmigłowcem.W tej chwili ofiarom pożaru udzielana jest pomoc medyczna w namiotach rozstawionych przed budynkiem. Obok nas przemknął żwawo mężczyzna, który na ramieniu miał opaskę z napisem "Zgon".
Godz. 11.30. Już wiadomo, o co chodzi z tym "Zgonem" - podczas wybuchu pożaru na 15. piętrze zginęła jedna osoba, a dwie zostały ranne.
Godz. 11.40. Przez megafon rozległ się komunikat o zakończeniu ćwiczeń. Ich przebieg zostanie oficjalnie podsumowany podczas konferencji prasowej.
Godz. 12.20. W tej chwili kierownik ćwiczeń st. brygadier Andrzej Szcześniak składa raport zastępcy komendanta głównego straży pożarnej.
Oto moja skromna porcja zdjęć... Mam nadzieję, że są ciekawe ;) Jak się okazało 10krotny zoom to czasem za mało :/ Ciekawe czy gdzieś będą dostępne zdjęcia(filmy) z środka (te co pokazywali na telebimie). Niektóre były naprawdę świetne :)