Anna Koper 11-01-2010, ostatnia aktualizacja 11-01-2010 07:07
Wyniki spółki w IV kwartale nie muszą się pogorszyć tak mocno, jak oczekuje tego rynek w związku z umową zerwaną przez władze stolicy Dolnego Śląska. Firma wciąż milczy w tej sprawie
Mostostal Warszawa, wiedząc o opóźnieniach w budowie stadionu we Wrocławiu, już w III kwartale zawiązał rezerwy na ten kontrakt – dowiedział się „Parkiet”. W IV kwartale wpływ ewentualnego ich zwiększenia na wyniki może zatem nie być aż tak znaczący, jak spodziewają się tego inwestorzy. Skąd to przypuszczenie?
23 mln rezerw w III kwartale W informacji dodatkowej do jednostkowego sprawozdania za III kwartał zarząd Mostostalu poinformował, że utworzył 23,2 mln zł rezerw na realizowane kontrakty (dla porównania w całym pierwszym półroczu rezerwy z tego tytułu wzrosły o 317 tys. zł). Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że większość tej kwoty przypada na wartą 598,1 mln zł netto umowę budowy stadionu we Wrocławiu (została wypowiedziana 30 grudnia ub.r.). Podobne głosy docierały również do analityków.
– Nieoficjalnie mówiło się, że rezerwy utworzone przez Mostostal Warszawa w III kwartale mogły dotyczyć kontraktu na budowę stadionu we Wrocławiu – przyznaje Piotr Łopaciuk, analityk Erste Securities. – Spółka nie potwierdziła tych informacji. Na pewno wiedziała jednak o opóźnieniach, więc mogła zawiązać rezerwy – dodaje.
Bez naruszenia obowiązków? Mostostal wciąż milczy na temat wpływu zerwanej przez władze Wrocławia umowy na wyniki. Firma nie odpowiedziała również na nasze pytanie o to, jakich kontraktów dotyczyły zawiązane w III kwartale rezerwy. – Sporządzając sprawozdanie finansowe za III kwartał i informując o zawiązaniu rezerw w globalnej kwocie 23,2 mln zł na realizowane kontrakty, dopełniliśmy wymaganych prawem obowiązków informacyjnych.
Ujawnienie każdej dodatkowej informacji powinno być poprzedzone komunikatem giełdowym – napisali przedstawiciele biura prasowego Mostostalu w odpowiedzi na nasze pytanie. Dodali, że obecnie taka informacja nie jest przygotowywana. Naruszenia obowiązków informacyjnych nie widzi również Łukasz Dajnowicz, rzecznik prasowy KNF.
Rezerwy mogą wzrosnąć Mostostal prawdopodobnie także w IV kwartale będzie musiał zawiązać rezerwy na zerwaną umowę. Dlaczego? – Nawet gdyby całość utworzonych w III kwartale rezerw zawiązana została na wrocławski kontrakt, to kwota ta i tak może okazać się niewystarczająca – mówi Łopaciuk. – Wrocław domaga się bowiem blisko 73 mln zł odszkodowania, a na Mostostal i jego spółkę zależną przypadało niemal 50 proc. wartości zlecenia – dodaje.
O zerwaniu umowy Mostostal poinformował przed tygodniem. Spółka podała wówczas, że wartość roszczenia przypadająca na poszczególnych członków konsorcjum ustalona zostanie w oparciu o analizę, w jakim stopniu przyczynili się oni do nałożenia kary.
Trudno jest zatem ustalić, jak duża jej część przypadnie na Mostostal. Nie można też zapominać, że winą za powstałe opóźnienia konsorcjum obarcza również zamawiającego. Przy założeniu, że przypadająca na Mostostal część kary byłaby równa jego udziałowi w konsorcjum, mogłoby chodzić nawet o 36,2 mln zł.
W niedzielę telewizja nSport nadała rozmowę z Michelem Platinim, prezydentem UEFA. Oto jej fragment:
Antoni Bugajski, "Przegląd Sportowy": Jakie są największe problemy z organizacją Euro 2012?
Michel Platini, prezydent UEFA: Największe problemy są oczywiście z infrastrukturą. Są kłopoty z lotniskiem w Gdańsku i stadionem we Wrocławiu. Ale są też konkretne sposoby, żeby te wszystkie przeciwności pokonać i przygotowania zakończyć sukcesem. Polska czy Ukraina to nie poziom Niemców, bo oni wielką sportową imprezę są gotowi zrobić w każdej chwili. Rozumiemy to, dlatego z tolerancją podchodzę do wszystkich kłopotów dotyczących infrastruktury.
Czy jest teoretycznie możliwe, aby w sytuacji, gdy Wrocław nie zdąży jednak ze swoim stadionem, mecze Euro 2012 odbyły się w Krakowie bądź Chorzowie?
- Ja to widzę zupełnie inaczej. Nie ma w zasadzie żadnego problemu z Wrocławiem. Z informacji, jakie dostaję z Wrocławia, wynika, że chodzi tylko o zmianę wykonawcy stadionu. Istnieje możliwość przedłużenia budowy, ale to nie powinno stanowić problemu.
Prezydent Wrocławia jest człowiekiem uparcie dążącym do celu. To tylko wzmocni jego determinację.
Jeśli firma przegra, trafi na czarną listę. Przez trzy lata nie będzie startować w przetargach. To efekt zerwania umowy na budowę stadionu
Przed sylwestrem prezydent Wrocławia ogłosił, że miasto zrywa umowę na budowę stadionu z firmą Mostostal Warszawa, gdyż ta nie dotrzymuje terminów i może nie ukończyć inwestycji przed Euro 2012. Dla firmy to nie tylko utrata jednego intratnego zlecenia.
– Jeśli sprawa trafi do sądu, a ten stwierdzi, że umowa była wykonywana nienależycie i doprowadziło to choćby do niewielkiej szkody, to spółka zostanie wpisana na tzw. czarną listę i przez trzy lata nie będzie mogła startować w przetargach – tłumaczy Piotr Trębicki, radca prawny w kancelarii Gessel. Tymczasem zamówienia publiczne to główne źródło dochodów tej spółki. Może być równie źle, jeśli spółka wygra sprawę o wysokość kar umownych. Nawet gdy sąd obniży kary, ale jednocześnie stwierdzi nienależyte wykonanie zamówienia, to zostanie wpisana na czarną listę.
– Wielkość szkody nie ma tu znaczenia – tłumaczy Przemysław Szustakiewicz z Katedry Prawa Administracyjnego WSHiP im. R. Łazarskiego.
Sankcji można by uniknąć po udowodnieniu, że nie ma podstaw do wypowiedzenia umowy bądź też całkowitym podporządkowaniu się woli miejskich urzędników. Gdyby firma zapłaciła kary umowne, sprawa nie trafiłaby do sądu, a bez wyroku nie znalazłaby się na czarnej liście. Mostostal na razie nie ujawnia, jaką przyjmie taktykę.
– W najbliższym tygodniu opublikujemy nasze stanowisko – dowiedzieliśmy się w biurze prasowym spółki.
Bez podstawy prawnej
Tymczasem Wrocław chce udzielić zamówienia na kontynuowanie robót z wolnej ręki.
– Prawnicy, z którymi się konsultowaliśmy, są zdania, że ze względu na unikalność obiektu i umowę wiążącą nas z UEFA możemy to zrobić – tłumaczy prezydent Rafał Dutkiewicz.
Eksperci zapytani przez „Rz” są przeciwnego zdania.
– Tryb ten jest przewidziany dla sytuacji nadzwyczajnych, będących, mówiąc w pewnym uproszczeniu, wynikiem siły wyższej. Tymczasem Euro 2012, chociaż oczywiście jest imprezą ważną, trudno uznać za dopust boży – mówi Szustakiewicz.
Arkadiusz Szyszkowski, doktorant w Instytucie Nauk Prawnych PAN, jest mniej radykalny, chociaż też uważa, że wolna ręka nie wchodzi w grę.
– Mniej kontrowersyjnym rozwiązaniem byłby tryb negocjacji bez ogłoszenia. Jest równie szybki, ale zapewnia pewną konkurencyjność – tłumaczy.
– Udzielenie z wolnej ręki zamówienia na skończenie całej budowy uważam za niezgodne z przepisami wspólnotowymi – mówi Grzegorz Wicik, radca prawny z Instytutu Zamówień Publicznych. – Dopuściłbym natomiast wolną rękę na kontynuowanie robót do momentu wybrania ostatecznego wykonawcy w trybie konkurencyjnym. Byłoby to bardziej uciążliwe, ale zgodne z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości – dodaje.
Próba udzielenia zamówienia z wolnej ręki zostanie z pewnością zakwestionowana, chociażby przez Mostostal. Sprawa najpierw trafi do Krajowej Izby Odwoławczej. Rozstrzygnięcie korzystne dla Wrocławia pozwoli mu zawrzeć umowę, co jednak nie blokuje spółce dalszej drogi przed sądem. Jeśli miasto przegra, to mało prawdopodobne jest, by zdążyło przeprowadzić nowy przetarg i zakończyć inwestycję przed mistrzostwami.
Ewa Wiktorowska, Ogólnopolskie Stowarzyszenie Konsultantów Zamówień Publicznych
Nie znajduję podstaw do zastosowania trybu wolnej ręki. Trzeba sięgnąć do treści przepisu. Mówi on o konieczności „natychmiastowego wykonania” zamówienia. Przy budowie, która potrwa półtora roku, trudno mówić o natychmiastowości wykonania. W przepisie tym chodzi o prace takie jak np. zabezpieczenie placu budowy, które rzeczywiście są wykonywane w krótkim okresie. Zamawiający mógłby natomiast skorzystać z trybu negocjacji bez ogłoszenia. Tu przesłanką jest „pilna potrzeba udzielenia” zamówienia. To zasadnicza różnica. O ile przy wolnej ręce samo zamówienie ma być natychmiast wykonane, o tyle przy negocjacjach chodzi o szybkie wyłonienie wykonawcy.
Notował Jacek Harłukowicz 2010-01-09, ostatnia aktualizacja 2010-01-08 19:52
Prezydent Rafał Dutkiewicz na spotkaniu w redakcji wrocławskiej 'Gazety Wyborczej' wyjaśnił, dlaczego miasto musiało zerwać współpracę z Mostostalem i jednocześnie zapewnił, że na Euro stadion będzie gotowy na czas
O Mostostalu
Realizacja kontraktu przez Mostostal układała się falami: raz były przyspieszenia, raz spowolnienia. Dziś opóźnienie robót w stosunku do harmonogramu wynosi ok. 100 dni. To mniej, niż Mostostal awizuje w swoim ostatnim piśmie, w którym prosi o przesunięcie terminu oddania inwestycji o 4,5 miesiąca. Ale oznacza to, że sam Mostostal w pewnym momencie nabrał przekonania, że ryzyko opóźnienia prac jest i jeszcze będzie wzrastać. I to jest właśnie zasadniczy powód wypowiedzenia umowy. W naszej ocenie ryzyko wzrostu opóźnienia ze strony konsorcjum przy źle zorganizowanej budowie było bardzo wysokie. Przez jakiś czas mieliśmy nadzieje, że Mostostal, duża spółka giełdowa, posprząta ten bałagan, lepiej się zorganizuje i nadgoni opóźnienia.
Wypowiedzieliśmy umowę w chwili, kiedy już można było ja wypowiedzieć, równocześnie w chwili, która pozwala spokojnie myśleć o dokończeniu stadionu. Kilka miesięcy temu byłoby za wcześnie z punktu widzenia prawa, kilka miesięcy później byłoby za późno z punktu widzenia skuteczności. Teraz był dobry i właściwy moment. Gdybyśmy czekali jeszcze dłużej, to nowy wykonawca, którego mamy nadzieję wprowadzić na budowę w ciągu dwóch-trzech tygodni, nie byłby w stanie wybudować stadionu do połowy 2011 roku. Ta data jest ważna, bo UEFA wymaga, by jeszcze przed mistrzostwami na nowym stadionie zostały rozegrane przynajmniej dwa mecze międzynarodowe lub sezon ligowy. Chodzi o to, żeby stadion i całą infrastrukturę logistycznie przygotować i przetestować.
Bardzo proszę przyjąć do wiadomości jedną rzecz: Mostostal nie był w stanie zrealizować tej budowy. Nie wiem dlaczego, to dla mnie wciąż metafizyczna zagadka. Dlaczego nie wynajęli odpowiedniej liczby specjalistów doświadczonych w budowie stadionów? Przecież Mostostal, przyjmując nawet skrajne rozwiązania, mógł wyłącznie dawać markę konsorcjum, a tak naprawdę budowę mógł im robić inny wykonawca, bardziej doświadczony w budowie stadionów.
Kiedy o wypowiedzeniu umowy telefonicznie rozmawiałem z prezesem Mostostalu Jarosławem Popiołkiem, powiedział mi, że po tym, jak widzieliśmy się 14 grudnia w Kijowie, gdzie alarmowałem go, że sytuacja jest krytyczna, spodziewał się takiego rozwiązania. Ale prosił, bym tego nie robił, bo "od jutra" już będzie lepiej. Nie mogliśmy czekać. W tej chwili nasze rozmowy z Mostostalem mają charakter wyłącznie formalno-prawny i toczą się przy pomocy prawników. Osobisty kontakt będzie ograniczany.
Ewentualnego procesu sądowego z Mostostalem się nie obawiamy. Wypowiadając umowę, posiadaliśmy mocne argumenty, a przegrany proces przez Mostostal oznaczałby dla tej spółki trzyletni zakaz uczestniczenia w przetargach organizowanych przez instytucje publiczne. Współpracujemy z trzema, naszym zdaniem najlepszymi, kancelariami prawnymi, więc sytuację mamy w pełni zanalizowaną. Oczywiście bierzemy pod uwagę różne ryzyka, ale naszym zdaniem nie ugrzęźniemy w sporach prawnych.
O firmie Max Bögl
Chcieliśmy mieć firmę doświadczoną w budowie stadionów. Max Bögl jest taką firmą. Konsorcjum, którego członkiem jest Mostostal, też wprawdzie zapewniał, że ma takie doświadczenia, ale są one po stronie greckiego partnera Mostostalu - firmy J&P Avax. Pomimo rozstrzygnięcia przetargu na rzecz Max Bögla, sąd polecił przekazać kontrakt Mostostalowi.
Dziś na 100 procent nie wiemy, czy podpiszemy umowę właśnie z Maxem Böglem. Ale takie mamy intencje i wiemy, że i Max Bögl jest zainteresowany. Rozważamy wiele różnych wariantów, ale jesteśmy zdeterminowani, by rozpocząć współpracę właśnie z nimi. Chcemy wprowadzić na budowę dobrego wykonawcę, który będzie mógł w czerwcu lub lipcu [roku 2011] wpuścić piłkarzy na murawę.
Jeśli miałoby jednak nie dojść do podpisania umowy z Maxem Böglem, to podpiszemy ją z inną firmą. Zainteresowanie tym kontraktem wyraziło przynajmniej pięć innych dużych firm. Ale Max Bögl długo walczył o ten kontrakt i nawet po rozstrzygnięciu sądu wielokrotnie sygnalizował, że nadal jest bardzo zainteresowany uczestniczeniem w tym projekcie. My nie prowadziliśmy żadnych konkretnych negocjacji z Maxem Böglem, bo nam nie wolno było tego robić. Jednak zupełnie kontaktu z tą firmą nie zerwaliśmy. Oni prawdopodobnie liczyli, że Mostostal zleci im budowę dachu na stadionie, gdyż są w tym bardzo dobrzy. Dlatego myślę, że są zaawansowani w przygotowaniach projektowych.
Proszę mi wierzyć: wciąż mamy szanse ukończyć stadion szybciej niż Warszawa. Problemy i w naszym, i w warszawskim przypadku mogą pojawić się w momencie montowania dachu. Różnica polega na tym, że nasz jest zaprojektowany w technologii, w której dachy były już montowane, a ten warszawski - co jest jednocześnie jego zaletą, ale i trudnością - będzie wykonywany pierwszy raz. Nikt nigdy takiego dachu stadionowego nie budował. Życzę Warszawie jak najlepiej, ale tam też jeszcze pojawią trudności. Oczywiście w tym przypadku tolerowane będą dłuższe opóźnienia. Co jest zrozumiałe, chodzi wszak o Stadion Narodowy.
Dziś mamy 3,5-miesięczne opóźnienie w stosunku do harmonogramu, który zakładał, że stadion zostanie oddany na przełomie 2010/2011 r. Ten termin oczywiście jest już nierealny, ale, prawdę mówiąc, żaden stadion w Polsce nie będzie oddany w terminie. W tym momencie walczymy o to, by dotrzymany był wymagany przez UEFA termin połowy roku 2011. Liczymy na to, że Max Bögl stosunkowo szybko przejmie plac budowy i zdąży, bo to jest termin realny. Cena jest przedmiotem negocjacji, ale mamy deklarację na piśmie, że Max Bögl wybuduje stadion za kwotę nie wyższą niż Mostostal.
Wiemy już, kogo Max Bögl chciałby zaprosić do współpracy przy dokończeniu budowy. Wolelibyśmy jednak tego na razie nie ujawniać. Jesteśmy jednak wstępnie dogadani, że duża część podwykonawców będzie z Wrocławia. Zależy nam na tym, by lokalne firmy pracujące przy budowie stadionu nie straciły na tym zamieszaniu, choć oczywiście rozumiemy, że Max Bögl ma prawo dobrać podwykonawców.
O terminach i kontaktach z UEFA
Jest niemal pewne, że dotrzymamy terminów wyznaczonych przez UEFA. Jest kilka warunków, które musimy spełnić. Jednym z nich jest wprowadzenie na budowę do końca stycznia nowej ekipy, co trochę będzie zależało od tego, jak ostra będzie zima.
Jeśli wejdą w lutym, to być może nie zdążą na czerwiec, ale skończą w lipcu czy sierpniu, czyli na styk. Kiedy o wypowiedzeniu umowy informowałem Martina Kallena z UEFA, powiedział: "Nie ma problemu, Pan ma to pod kontrolą". On więc również nie widzi żadnego zagrożenia dla projektu Euro we Wrocławiu. Jego optymizm może wynikać z kilku rzeczy: Kallen zna również Maxa Bögla i wie, że to fachowcy od budowania stadionów. Ma również wyraźne osobiste zaufanie do Thomasa Specka [wiceprezesa spółki Wrocław 2012], zresztą był na bieżąco informowany przez podległych mu specjalistów od budowy stadionów.
Obowiązuje nas wymóg UEFA rozegrania na nowym stadionie dwóch meczów międzynarodowych lub sezonu ligowego, ale w wyjątkowych przypadkach UEFA może być w jego egzekwowaniu elastyczna. Mogą powiedzieć: ok., jeden mecz też nas satysfakcjonuje, byle przyszło wielu ludzi. Tak było np. w Portugalii przed mistrzostwami Europy. Przed mundialem w Austrii i Szwajcarii było tak, że dwa stadiony były skończone dopiero pół roku przed turniejem. Akurat w tych krajach UEFA nie miała wyboru, bo nie było innych miast przygotowanych do organizacji turnieju, a my mamy konkurencję w postaci Krakowa, który w połowie 2011 roku będzie miał gotowy stadion, choć niższej od naszego klasy. Kraków ma sprawne lotnisko i dobre hotele, więc jest to konkurencja realna i ryzyko, że Euro mogłoby zostać przeniesione do Krakowa może jeszcze powrócić. Dlatego właśnie chcemy zrobić wszystko, by UEFA nie przestała nam ufać. Chcemy stosunkowo szybko, już kiedy prace na budowie ponownie ruszą, podać termin rozegrania pierwszego wymaganego przez UEFA meczu. To mógłby być mecz, o którym marzymy, czyli Polska - Brazylia, ale mógłby być np. duży turniej z udziałem Polski, Czech, Słowacji i Niemiec albo turniej z bardzo dobrymi zespołami klubowymi.
O polityce informacyjnej
Jeśli chodzi o UEFA, to była ona informowana bardzo precyzyjnie. W kontaktach merytorycznych nie da się wobec nich uprawiać propagandy sukcesu. Jeśli zaś chodzi o poziom informowania przez spółkę Wrocław 2012, to podzielam państwa opinię, że na stronie internetowej spółki odbywało się medialne "budowanie Nowej Huty". Wobec odpowiedzialnych wyciągnę konsekwencję. Ale to naprawdę jedyna rzecz, za którą powinienem przeprosić i posypać głowę popiołem. My bardzo długo wierzyliśmy, że Mostostal jako spółka giełdowa i jedna z największych firm budowlanych w Polsce poradzi sobie z organizacją procesu naprawczego. Byli naszym zaufanym partnerem i nie byliśmy zainteresowani obniżaniem ich notowań, również giełdowych.
** Spotkanie prezydenta z dziennikarzami "Gazety Wyborczej" odbyło się w środę 6 stycznia.
"eyango" napisał: Edytuj posty, a nie dodawaj jeden po drugim, chyba że to informacja z gazet jeżeli tak to podawaj źródło. A Dudek mówił, że UEFA nie robi problemu?
nie robi problemu bo czeka na to jak się sprawy rozwiną jeżeli do końca stycznia nie bedzie wiadomo kto będzie budował stadion i nie zacznie się budowa trudno będzie nadrobić stracony czas , porzyjemy zobaczymy, myślę że jest jeszcze szansa ale trzeba szybko działać bo czas ucieka i jest go już naprawdę bardzo mało.
Władze Wrocławia mają spory problem. W związku z opóźnieniami budowy stadionu władze UEFA mogą zdecydować o przeniesieniu meczów Euro 2012 ze stolicy Dolnego Śląska do Krakowa.
Istnieje prawdopodobieństwo, że Wrocław oprócz utraty piłkarskiego Euro, straci również kilkadziesiąt milionów euro w formie odszkodowania dla byłego wykonawcy obiektu. W środę władze Wrocławia wydały komunikat o natychmiastowym opuszczeniu placu budowy przez Mostostal. Według Kingi Drózd z biura prasowego firma miała otrzymać 14 dni na inwentaryzację i kolejne 30 na zabranie z niej maszyn. Tymczasem według ekspertów powinno to zająć co najmniej trzy miesiące. Opóźnienie prac w budowie może więc znacząco wzrosnąć. żródło gazeta prawna .
Sporym echem w Europie odbiły się kłopoty Wrocławia z budową stadionu na Euro 2012. Przypomnijmy, że wobec dużego poślizgu, władze stolicy Dolnego Śląska zdecydowały się zakończyć współpracę w z firmą Mostostal Warszawa. Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna" powołując się na źródła zbliżone do Ministerstwa Sportu i spółki PL 2012, to może spowodować, że Wrocław straci prawo do organizacji mistrzostw na rzecz Krakowa. Według informacji "Dziennika", Mostostal zamierza się jednak odwołać od tej decyzji. Dysponuje już trzema ekspertyzami, że opóźnienia, za które konsorcjum zostało ukarane, wynikały z przyczyn niezależnych od firmy. To może oznaczać, że Wrocław straci nie tylko Euro 2012, ale też kilkadziesiąt milionów euro w formie odszkodowania dla Mostostalu.
Jeśli nowy wykonawca nie nadrobi spóźnienia, a stadion nie będzie za 18 miesięcy, UEFA przeniesie wrocławskie mecze do Krakowa. To miasto z listy rezerwowej, które już pod koniec czerwca tego roku będzie miało gotowy stadion. - My robimy swoje i wcale nie czekamy na potknięcie Wrocławia - zapewnia Barbara Janik, doradca prezydenta Krakowa ds. Euro 2012. I dodaje: - Przynajmniej na razie przedstawiciele UEFA nie prowadzili z nami jeszcze żadnych rozmów w tej sprawie. źródło onet.pl
Jeżeli ktoś myśli tak jak nasz Prezydent ,że jedynym rozwiązaniem było rozwiązanie umowy z Mostostalem ,to gdzie tu jest polityka ,Mostostal może zarobić więcej nie budując tego stadionu.Do rostrzygniecia procesu sondowego ,bo chyba nikt nie myśli że takiego nie będzie ,wykonawca stadionu nie zejdzie z budowy i będzie udawał że coś tam robi czas będzie płynął i zabiorą nam euro,lepiej było mieć nawet 6 miesięcy puźniej wybudowany stadion niż,niewiadomo kiedy. 1-umowa została zerwana z mostostalem 2-niema nowego wykonawcy 3- cała sprawa trafi do sądu i nie wiadomo jak się zakończy 4- nikt nic nie robi na budowie a każdy dzień oddala nas od euro 5-zanim cała spraw się wyjaśni miną miesiące więc proszę nie mówić że to polityka a nie zarządzanie i złe decyzje naszego magistratu wpływają na nasze miasto.
Jak donosi gazeta wrocław ,władze PKP czekaja na rostrzygnięcie sprawy ze stadionem wrocławia budowanym na euro,gdyby okazało się że będą duże kłopoty z budową. Po przez duże opuźnienie w inwestycji UEFA ma zamiar przenieść turniej do miasta rezerwowego ,wtedy zapadnie decyzja o remoncie dworca PKP wrocław ,gdyby we wrocławiu nie było meczów ,dworzec zosta tylko pobieżnie odświeżony nie będzie mowy o dużym remoncie ,w podobnej sytuacji staje wrocławski port lotniczy który może zostać wybudowany ,lecz w całości oddany do użytku dużo puźniej niż do 2012,wszystko zależy teraz od rozmów jakie toczą się z udziałem Spółki 2012, prezydenta wrocławia i firm zainteresowanych dalszą budową stadionu,fachowcy wypowiadają się jednak sceptycznie o dokończeni budowy gdyż Mostostal nie odda kontraktu bez walki ,w grę wchodzą za duże pieniądze.
Powoli wszystko zaczyna się sypać ,wielkie obietnice stają się marnymi powiastkami,albo ktoś coś wie i niechce mówić ,albo faktycznie prezydent wrocławia ma za mało doświadczenia w kierowaniu tak dużym miastem ,jak wrocław.Dochodzi do tego jeszcze PKP które nie może poradzić sobie z remontem budki na choddogi,w której ma być zastępczy dworzec,tramwaj plus miał chulać od końca, do końca wrocławia ,bedzie lecz dużo krócej,bój o działkę P.K obok" nie dokończonego nigdy stadionu" dalej jest nie rostrzygnięty,dodam jeszcze o ludziach którzy mają udział na terenie owego stadionu,nie poradność naszego magistratu jest ogromna tak naprawdę ciężko jest znaleść coś co udało się od początku do końca bez żadnych problemów .Wielki sląsk wrocław ,wiem wiem będzie wielki po 2012,ale do tego czasu może spaść do 2ligi,Koszykówka to temat o którym szkoda nawet pisać ,tyle lat cały wrocław chodził ogladać wielkie koszykarskie widowisko ,to był najlepszy zespół w kraju,lecz fontanna jest piękna i nowe pojemniki na śmieci w całym miescie ,tylko jak jest kryzys to powinno się oszczędzać na takich inwestycjach ,upiększać miasto można jak ma się nadwyszki w budżecie a nie jak wszystko się wali,ostatnia sugestja najbardziej zakorkowane wrocławskie osiedla to nowy dwór ,muchobór,kozanów ,zastanawiam się dlaczego podczas budowy nowej jezdni na nowym dworze nie buduje się bus pasa ,autobusy na odcinku 3 kilometrów to max tracą po 30 -40 minut,nic nieda budowa nawet szesnasto pasowej ulicy na N D gdy nie będzie wydzielonego tam pasa dla autobusów ,za rondem przy molochach na muchoborze droga zbiega się do jednego pasa a tam właśnie mieszkańcy zaczynają skręcać na osiedla i brak zatoczki autobusowej i robi się ogromny korek jeszcze ten przejaz kolejowy jak nie będzie tam wiaduktu to sami zobaczycie że szkoda było tego remontu robić ,a jeszcze przeczytajcie o ul .pulawskiego w końcu doczeka się remontu nie będzie już kostki tylko że nie zostanie poszeżona bo po co teraz zawracać sobie głowę ,przyjdzie kolejny prezydent to coś wymyśli albo powie że jeszcze inny zrobi ,wszystkie takie bolączki mówia o tym że miasto jest źle zarządzane ,urzędnicy nie potrafią rozwiązać najwarzniejszych utrudnień ,więc jak mają odpowiednio pokierować przygotowaniami do tak wielkiej imprezy jaką jest euro ,zobaczycie będzie skandal na skalę europy,wszystko wkońcu wyjdzie na jaw .
Spółka Wrocław 2012, która w grudniu rozwiązała kontrakt na budowę stadionu z konsorcjum pod kierownictwem Mostostalu Warszawa, wezwała konsorcjum do zapłaty kary umownej w kwocie 72,97 mln zł - poinformował Mostostal w komunikacie.
Zgodnie z umową, udziały poszczególnych spółek w konsorcjum wynoszą: Mostostal Warszawa - 30,60 proc., Wrobis - 19 proc., J&P Avax - 48,52 proc., Modern Construction Design - 1,88 proc. Ostateczne wielkości obciążenia karą poszczególnych partnerów ukształtowane zostaną po określeniu przyczynienia się każdego z nich do jej powstania.
Jak informowała wcześniej spółka Wrocław 2012, po upływie 40 proc. czasu przeznaczonego na realizację inwestycji, generalny wykonawca wykonał nieco ponad 7 proc. prac. „Pełną winę za rozwiązanie kontraktu i czasowe wstrzymanie prac ponosi wykonawca robót” - podał Wrocław 2012. W opinii spółki, brak postępu prac nie dawał żadnych gwarancji, że zakontraktowany termin zakończenia prac zostanie dotrzymany.
Not. Jacek Harukowicz 2010-01-07, ostatnia aktualizacja 2010-01-06 19:47
Wciąż nie wiadomo, czy budowę areny na Maślicach dokończy niemiecka firma Max Bögl. Prezydent Wrocławia twierdzi, że zgłosiły się do niego także inne przedsiębiorstwa. I przyznaje, że polityka informacyjna w sprawie budowy stadionu przypominała peerelowskie komunikaty o budowie Nowej
Prezydent Wrocławia gościł w środę w redakcji "Gazety". Zapytaliśmy go o kulisy z wypowiedzenia Mostostalowi umowy na budowę stadionu i przyszłość tej inwestycji. Oto najważniejsze fragmenty jego wypowiedzi.
O powodach zerwania umowy z Mostostalem:
- Ta firma nie była w stanie zrealizować tej budowy. A skoro nie potrafili tego zrobić sami, powinni zatrudnić odpowiednią liczbę doświadczonych specjalistów. Dlaczego tego nie zrobili, to dla mnie metafizyczna zagadka. Według naszych szacunków opóźnienie budowy wynosi obecnie ok. 100 dni. Natomiast Mostostal w ostatnim piśmie prosi nas o przesunięcie terminu oddania inwestycji aż o 4,5 miesiąca. Sami więc nabrali przekonania, że jest ogromne ryzyko, iż opóźnienie będzie wzrastać. I to właśnie było głównym powodem zerwania umowy - olbrzymie ryzyko wzrostu opóźnienia spowodowane przez źle zorganizowaną firmę. Odwlekaliśmy tę decyzję, mając nadzieje, że Mostostal zorganizuje się lepiej. Czekaliśmy do ostatniego momentu, do którego można było czekać. Gdybyśmy zwlekali jeszcze dłużej, nowy wykonawca nie byłby w stanie wybudować stadionu do połowy 2011 roku.
O tym, kto zastąpi Mostostal:
- Nie mogę na 100 procent powiedzieć, że podpiszemy umowę z Maxem Böglem. Ale jeśli nie dojdziemy z tą firmą do porozumienia, to podpiszemy umowę z inną. Zainteresowanie kontynuowaniem budowy zgłosiło przynajmniej pięć dużych przedsiębiorstw. Jednak to Max Bögl walczył o ten kontrakt i nawet po podpisaniu przez nas umowy z Mostostalem wielokrotnie sygnalizował, że jest zainteresowany uczestniczeniem w projekcie. Myśmy nie prowadzili z nimi negocjacji, bo prawo tego zabrania, ale był stały kontakt, bo oni liczyli na to, że Mostostal zleci im budowę dachu nad stadionem. Rozważamy wiele różnych wariantów, ale jesteśmy zdeterminowani, by stadion budowała właśnie ta firma. Cena jest oczywiście przedmiotem negocjacji, ale mamy deklarację na piśmie, że nie będzie wyższa niż ta, za którą inwestycję miał zrealizować Mostostal.
O ukrywaniu opóźnień w budowie stadionu:
- Podzielam opinię, że na stronie internetowej spółki Wrocław 2012 odbywało się "budowanie Nowej Huty". Jeśli chodzi o politykę informacyjną, rzeczywiście musimy posypać głowę popiołem. Wobec odpowiedzialnych wyciągnę konsekwencje. Ale to jedyna rzecz, za którą powinienem przeprosić. Proszę mi wierzyć, że naprawdę bardzo długo wierzyliśmy, że Mostostal jako jedna z największych firm w Polsce poradzi sobie z organizacją procesu naprawczego. Były też inne okoliczności - w czasie wizyty Michela Platiniego, kiedy wiedzieliśmy już, że jest niedobrze, woleliśmy mówić, że wszystko jest w porządku, bo to był czas, kiedy rozpoczynaliśmy rozmowy o tym, gdzie odbędzie się ćwierćfinał Euro.
O tym, czy stadion będzie gotowy do połowy 2011 roku:
- UEFA nakazuje rozegrać na stadionie przed Euro przynajmniej dwa mecze międzynarodowe lub połowę sezonu ligowego. Oczywiście w wyjątkowych przypadkach mogą ograniczyć ten wymóg. Tak było np. w Portugalii przed mistrzostwami Europy i ostatnio podczas turnieju w Austrii i Szwajcarii. Prawdopodobieństwo, że zdążymy z budową stadionu, jest bardzo duże, graniczy z pewnością. Jeżeli wprowadzimy nową ekipę na koniec stycznia, a to zależy m.in. od tego, jak ostra będzie zima, to zdążymy na pewno. Jeśli wejdzie ona w lutym, to być może nie zdąży na czerwiec 2011 roku, ale skończy w lipcu, sierpniu, czyli na styk. Ale ryzyko, że Euro mogłoby zostać przeniesione do Krakowa, może jeszcze powrócić.
** Zapis całej rozmowy w sobotnim wydaniu "Gazety".
Artur Brzozowski 2010-01-06, ostatnia aktualizacja 2010-01-05 22:42
- Nastąpi to już w przyszłym tygodniu - zapowiedzieli dyrektorzy budowy. Miasto zapewnia też, że firma Max Bögl, która prawdopodobnie dokończy stadion, zobowiązała się, że zdąży w terminie. Inaczej widzi to Edmund Obiała, słynny polski projektant obiektów sportowych
- Mamy na piśmie zapewnienie przedstawicieli firmy Max Bögl, że jeśli będą kończyć stadion, nie będzie on droższy, niż planowano [Mostostal miał go wybudować za 729 mln zł] i już na rok przed mistrzostwami będzie można na nim rozgrywać mecze - mówi Michał Janicki, pełnomocnik prezydenta do spraw organizacji Euro 2012. UEFA wymaga, aby stadiony były gotowe właśnie rok przed imprezą. Ten czas potrzebny jest na sprawdzenie, czy obiekt został dobrze zbudowany. Przed Euro muszą na nim zostać rozegrane dwa mecze międzynarodowe bądź jedna runda rozgrywek ligowych.
Deklaracje Janickiego kłócą się z opinią Edmunda Obiały, słynnego polskiego projektanta i inżyniera, który nadzoruje teraz budowę obiektów sportowych na igrzyska olimpijskie w Londynie. - 17 miesięcy na wybudowanie stadionu to za mało - mówi Obiała. - Jeśli Mostostal zabierze z placu budowy cały sprzęt i wytwórnię betonu, to kolejnemu wykonawcy zajmie co najmniej miesiąc, żeby wszystko sprowadzić z powrotem. Jeśli trzeba będzie od nowa negocjować zakupy na prefabrykaty do budowy stadionu, może to zająć nawet kolejnych sześć miesięcy. Jeśli nowy wykonawca nie dostanie od Mostostalu projektu wykonawczego, będzie musiał sam go sporządzić. Opóźnienie, które wynosi już cztery i pół miesiąca, może się jeszcze wydłużyć. Przez to wzrosną koszty.
Janicki uważa, że ma podstawy do optymizmu i argumentuje: - Wielkimi atutami Maxa Bögla jest doświadczenie w budowie stadionów. Jest on też właścicielem jednej z największych w Europie fabryk prefabrykatów budowlanych potrzebnych do stawiania konstrukcji stadionu. Z nikim więc nie musi negocjować zakupu tych elementów. Podobnie jest z fabryką produkującą konstrukcję dachu.
Według Janickiego inwestycji nie grozi też opóźnienie przez problemy z projektami wykonawczymi, bo duża ich część jest gotowa, a poza tym Max Bögl ma kilkanaście własnych, które są podobne do tych z wrocławskiego stadionu.
Wszystko wskazuje też na to, że Mostostal bez przeszkód opuści budowę. Wczoraj podczas spotkania przedstawicieli spółki Wrocław 2012 z grupą dyrektorów budowy padło takie zapewnienie.
- Powiedzieli, że nie będą blokować placu budowy. Zaczynają inwentaryzację i stopniowo będą go opuszczać - mówi Janicki.
Nadal nie ma oficjalnej reakcji Mostostalu na wypowiedzenie przez Wrocław umowy. Wczoraj firma przekazała jedynie informację, że do zarzutów odniesie się najwcześniej w przyszłym tygodniu.
- Zespół naszych ekspertów i prawników cały czas obraduje nad przygotowaniem dokładnej odpowiedzi. Sprawa jest zbyt poważna i zbyt skomplikowana, by się spieszyć - mówi Kinga Drózd z biura prasowego Mostostalu.
Rozmawiał Michał Kokot 2010-01-06, ostatnia aktualizacja 2010-01-05 15:28
- Trudno będzie teraz we Wrocławiu oddać gotowy stadion do połowy 2011 roku. A nawet jeśli to się uda, to za znacznie wyższą cenę - mówi Edmund Obiała*, słynny polski architekt, koordynator budowy obiektów sportowych na olimpiadę w Londynie.
Rozmowa z Edmundem Obiałą
Michał Kokot: Władze Wrocławia twierdzą, że mimo zmiany głównego wykonawcy uda się skończyć budowę stadionu piłkarskiego na Euro 2012 do końca czerwca przyszłego roku. To realny termin?
Edmund Obiała: - Bardzo trudno będzie dokończyć budowę takiego stadionu zaledwie w ciągu 17 miesięcy. Przede wszystkim nie wiemy, jak zachowa się w obecnej sytuacji Mostostal. Jeśli zabierze z placu budowy cały sprzęt i wytwórnię betonu, to kolejnemu wykonawcy zajmie co najmniej miesiąc, żeby to wszystko sprowadzić z powrotem. Jeśli trzeba będzie od nowa negocjować zakupy na prefabrykaty do budowy stadionu, może to zająć nawet kolejnych sześć miesięcy. Jeśli nowy wykonawca nie dostanie od Mostostalu projektu wykonawczego, będzie musiał sam go sporządzić. Z mojego doświadczenia wynika, że może to zająć nawet dwa miesiące. Tak więc opóźnienie, które wynosi już 4,5 miesiąca, może jeszcze bardziej się wydłużyć.
Druga sprawa to dotychczasowe roboty na stadionie. Kto weźmie odpowiedzialność i da gwarancję na fundamenty, które zostały wylane? Czy zrobi to Mostostal, z którym została zerwana umowa? Jeśli nie, to będzie to należało do przyszłego wykonawcy. A ten będzie musiał sprawdzić wytrzymałość fundamentów oraz pali, co zajmie dodatkowy czas.
A cena? Miasto twierdzi, że stadion zostanie wybudowany za podobną kwotę, jaką żądał Mostostal, czyli 730 mln złotych.
Wątpię w to, by ktokolwiek zgodził się na taką cenę, mając świadomość, że przejmuje budowę z takim opóźnieniem. Odrobienie straconego czasu będzie wymagało wprowadzenia na budowę drugiej zmiany pracowników, a to będzie wiązało się z kosztami. I to dużymi. Nie ma co ukrywać, że negocjujący z miastem Max Bögl ma teraz dużą przewagę i firma może zedrzeć skórę z miasta.
Gdzie popełniono błędy przy budowie stadionu? Już na samym etapie rozpisania przetargu?
Dziwi mnie sposób, w jaki w Polsce podchodzi się do finalizowania umowy z inwestorem w przypadku tak trudnych budowli. Dotyczy to nie tylko Wrocławia. Jeśli w postępowaniu przetargowym na budowę Stadionu Narodowego w Warszawie oferenci zadają ponad tysiąc pytań, to świadczy o tym, że coś z jego specyfikacją jest nie tak.
Moim zdaniem błędy powstały wcześniej. Po wyborze Polski i Ukrainy na organizatorów Euro 2012 stracono kilkanaście miesięcy. Po tym dniu natychmiast powinno się ruszyć z uchwalaniem planów zagospodarowania przestrzennego, ustalania kryteriów przetargu, montażu finansowego pod inwestycje, itd. Tymczasem przez ten czas działo się niewiele.
Może wszystkich uśpiła propaganda sukcesu? I spółka PL2012, odpowiedzialna za mistrzostwa, a także jej wrocławski odpowiednik, zapewniały opinię publiczną, że wszystko idzie jak po maśle.
Do obowiązków takiej spółki nie powinno należeć upiększanie rzeczywistości, ale skrupulatna kontrola prowadzonych prac. Prawdopodobnie w przypadku Wrocławia takiego mechanizmu kontrolnego zabrakło. Na całym świecie po wygranym przetargu negocjuje się przez kilka miesięcy szczegółowe warunki na wykonawstwo. Gdy budowaliśmy stadion olimpijski w Sydney, takie negocjacje toczyliśmy od stycznia do września. Tylko szczegółowe obostrzenia dają gwarancję wykonania robót. W Polsce już tydzień po wygranym przetargu podpisuje się umowę z wykonawcą. A później działa się według zasady: "Wy to budujecie, to teraz się martwcie". Skutki tego mogą być takie, jak we Wrocławiu.
Czy cena powinna być najważniejszym kryterium branym pod uwagę w przetargu? To powszechne założenie w całym kraju.
I jest ono błędne. W takich przetargach na świecie zawsze odrzuca się cenę najniższą, która często świadczy ona o tym, że oferent nie ma żadnego doświadczenia w budowie tego typu obiektów. A właśnie to kryterium powinno być decydujące, by uniknąć przykrych niespodzianek.
UEFA żąda, by stadiony zostały wybudowane na rok przed mistrzostwami. Ale tego terminu nie dopełniły w ubiegłym roku co najmniej dwa austriackie miasta - Salzburg i Klagenfurt, które organizowały u siebie Euro. Czy warunki UEFA muszą być dla Polski i Ukrainy wiążące?
Nie musi tak być. Wcześniej, w Portugalii, stadiony też nie były gotowe w ustalonym terminie. Domyślam się, że UEFA zdając sobie sprawę ze słabo rozwiniętej infrastruktury w Polsce i na Ukrainie, daje zaporowe terminy, by oba kraje bardziej zmobilizować do pracy nad nią. Z drugiej strony to jeszcze dość bezpieczny termin, by w przypadku dużych zaniedbań przekazać mistrzostwa innemu krajowi.
[i:2z9ptqdc] * Edmund Obiała - Był naczelnym dyrektorem budowy nowego stadionu na Wembley w 1999 roku, projektował stadion olimpijski w Sydney. Obecnie jest głównym koordynatorem technicznym projektowania i budowy obiektów olimpijskich w Londynie na igrzyska w 2012 roku.[/i:2z9ptqdc]
Marcin Rybak 2010-01-06 00:00:10, aktualizacja: 2010-01-06 00:00:10
Nie będzie wojny o plac budowy stadionu. Wczoraj przedstawiciele konsorcjum Mostostalu Warszawa rozmawiali z prezesem spółki Wrocław 2012.
Obiecali, że w ciągu 14 dni oddadzą budowę miastu.
- Prezes nam powiedział, że 250 osób zostanie zwolnionych, jak będziemy musieli zejść z budowy - mówi Jerzy Wojta-sik, robotnik i działacz Solidarności z wrocławskiego Wrobi-su. Ta firma jest członkiem konsorcjum, z którym 30 grudnia rozwiązano umowę.
-Co teraz zrobicie? - pytamy.
- A co, mamy pójść Dutkiewicza obić? - odpowiada smut-no Wojtasik.
Kiedy w ubiegłą środę prezydent ogłaszał, że miasto zrywa kontrakt, prace na budowie szły pełną parą. Wczoraj było tam smętnie i cicho. - Jest nas dwóch - mówi pracownik greckiej firmy JP Avax, który wiózł piasek w taczkach. - Wczoraj wysłałem do domu 28 ludzi. Kazałem im czekać.
Jeszcze tydzień temu większość spotkanych na budowie robotników stanowili pracownicy małych, wrocławskich firm. Stawiali słupy, montowali zbrojenia, szalunki. Zostali zatrudnieni przez Mostostal. O rozwiązaniu umowy dowiadywali się najczęściej od dziennikarzy. Wczoraj żadnej z tych firm na budowie już nie było. - A pan by się nie bał zwolnienia? - odpowiada pytaniem robotnik z Wrobisu. - Pozostaje się modlić. - Ci, którzy teraz stracą pracę, mogą ją szybko odzyskać - zapowiada Maciej Nowaczyk ze spółki Wrocław 2012. - Nowy wykonawca będzie potrzebował pracowników.
Jacek Harłukowicz 2010-01-05, ostatnia aktualizacja 2010-01-05 18:14
Wciąż nie ma reakcji Mostostalu Warszawa na wypowiedzenie przez miasto umowy na budowę stadionu na Euro 2012. Do listy zarzutów firma odniesie się najwcześniej w przyszłym tygodniu.
30 grudnia decyzją prezydenta Rafała Dutkiewicza Wrocław wypowiedział Mostostalowi umowę na budowę areny na Euro. Powodem są rosnące opóźnienia - według miasta - przy niektórych elementach budowy sięgające nawet 90 dni. Od tego czasu oczekiwana jest reakcja Mostostalu. Zgodnie z zapowiedziami warszawska firma do zarzutów miasta ustosunkować miała się w poniedziałek. Potem termin ten przesunięto na wtorek. Mostostal jednak milczy.
- Zespół naszych ekspertów i prawników cały czas obraduje nad przygotowanie dokładnej odpowiedzi na zarzuty. Sprawa jest zbyt poważna i zbyt skomplikowana, by się spieszyć - poinformowała nas we wtorek Kinga Drózd z biura prasowego Mostostalu, która kilka dni temu zapewniała, że jej firma nie ma zamiaru oddawać kontraktu bez walki: - Cały czas czujemy się budowniczym wrocławskiego stadionu - deklarowała w sylwestra.
Wrocławscy urzędnicy przyznają, że spodziewają się ze strony Mostostalu sądowego pozwu. Ale jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, to właśnie ewentualne konsekwencje sądowego rozstrzygnięcia sporu są przyczyną dotychczasowego braku reakcji ze strony firmy. Bo taki spór to dla firmy loteria. W przypadku wygranej może liczyć na odszkodowanie za utracone korzyści w wysokości zapisanej w umowie marży, czyli tyle, ile spółka miała zarobić na budowie stadionu. Ale jeśli sąd uznałby, że wypowiadając umowę, Wrocław miał rację, konsekwencje dla Mostostalu byłyby dużo poważniejsze niż tylko utrata dobrego imienia. Zgodnie ze znowelizowanym niedawno art. 24 ustawy Prawo Zamówień Publicznych wykonawca, wobec którego sąd prawomocnie orzeknie, iż nie wykonał zamówienia lub wykonał je nienależycie, traci prawo do udziału w przetargach publicznych na trzy lata. Czy właśnie ten przepis jest powodem zwłoki w odpowiedzi warszawskiej firmy?
- Bez komentarza - usłyszeliśmy we wtorek w jej biurze.
Prezydent Rafał Dutkiewicz powiedział we wtorek po godz. 18 w rozmowie z Ewą Wolniewicz w TVP Wrocław, że ponieważ miasto nie dostało dotąd żadnej odpowiedzi od Mostostalu, w środę prawnicy magistratu mają się udać do warszawskiego biura firmy.
Miasto popełniło fatalny błąd rezygnując z przygotowania projektu wykonawczego stadionu i zlecając go firmie budowlanej - twierdzi nasz rozmówca.
Na placu budowy maszyny stały bezczynnie i czekały na rysunki, których nie było. To musiało się zemścić - przekonuje osoba znająca budowę. Inaczej postąpił Gdańsk, wcześniej przygotował całą dokumentację, budowa Baltic Areny posuwa się błyskawicznie.
Szukanie winnych trwa. Na pierwszy ogień idzie miejska spółka nadzorująca budowę stadionu. Z wypowiedzi jej przedstawicieli wynika, że nie mieli pojęcia o tym, co dzieje się na budowie.
Przetarg na budowę stadionu wygrało konsorcjum z Mostostalem Warszawa na czele. Mostostal nigdy stadionów nie budował, znalazł więc partnera z doświadczeniem - grecki Avax. To jednak tylko teoria, rzeczywistość była podobno inna. Greków na budowie nikt nie widział - mówi Michał Jaros, poseł PO.
Dzisiaj kluczowe pytanie brzmi – jak szybko Mostostal zejdzie z placu budowy i jak szybko pracę zacznie Max Boegl. Nasi rozmówcy twierdzą, że zajmie to wiele tygodni, miasto że kilkanaście dni.
Zagadką jest też cena za jaką Max Boegl dokończy budowę. Miasto jest pod ścianą, w negocjacjach z Niemcami nie ma żadnych atutów - twierdzą politycy. Wiceprezydent Wrocławia jest innego zdania. Mamy zagwarantowane, że cena stadionu na pewno nie przekroczy tej, która jest obecnie cena kontraktową - powiedział Maciej Bluj.
Aby Euro odbyło się we Wrocławiu stadion musi być gotowy do czerwca 2011 roku. Zostało więc 18 miesięcy. W Chorzowie i Krakowie już zaczęło się dzielenie skóry na niedźwiedziu.
Nie ma paniki zdążymy na pewno - tak od kilku dni przekonują władze Wrocławia.
O tym, ile trwa zmiana wykonawcy wielkiej inwestycji najlepiej wie Uniwersytet Wrocławski. W nieco innych okolicznościach na budowie biblioteki też zmieniły się firmy budowlane. Zatrzymało to inwestycję na całe lata.
kd, Damian Michałowski TOK FM 2010-01-05, ostatnia aktualizacja 2010-01-05 15:38
Stadion we Wrocławiu wciąż buduję Mostostal - dowiaduje się reporter Radia TOK FM Damian Michałowski. Na placu wciąż pracują maszyny warszawskiej firmy. W zeszłym tygodniu władze miasta z powodu opóźnień zerwały umowę z wykonawcą.
Mostostal twierdzi, że wypowiedzenie nie jest prawnie skuteczne. Wszystko przez brak pełnomocnictwa ze strony miasta dla spółki Wrocław, która zajmuje się przygotowaniami. Dopóki dokumenty nie będą kompletne, Mostostal wciąż będzie wykonywał wszystkie prace.
Budowa stadionu przez polsko-greckie konsorcjum Mostostal Warszawa-J&P Avax rozpoczęła się w maju zeszłego roku. W grudniu Mostostal poprosił o przesunięcie terminów, ale miasto nie zgodziło się i zerwało umowę z wykonawcą. Nowy ma zostać wybrany w przyspieszonej procedurze.
Stadion musi powstać do czerwca 2011 r. W przeciwnym wypadku Wrocław może stracić prawo organizacji meczów Euro 2012. Na liście rezerwowej czekają Chorzów i Kraków.
Wrocław, który w ubiegłym tygodniu rozwiązał umowę z konsorcjum z udziałem Mostostalu Warszawa, które miało wybudować stadion na Euro 2012, wezwał do zapłaty kary umownej w kwocie 72,97 mln zł, wynika z poniedziałkowego komunikatu Mostostalu Warszawa. "Zgodnie z umową konsorcjum udziały partnerów w konsorcjum wynoszą: Mostostal Warszawa SA - 30,60%, Wrobis SA - 19,00%, J&P Avax SA - 48,52%, Modern Construction Design Sp. z o.o. - 1,88%, a ostateczne wielkości obciążenia karą poszczególnych partnerów ukształtowane zostaną po określeniu przyczynienia się każdego z nich do jej powstania" - czytamy w komunikacie.
W ubiegły wtorek rozwiązano umowę. "Jako przyczyny rozwiązania umowy, spółka Wrocław 2012 sp. z o.o., działająca na podstawie pełnomocnictwa Prezydenta Wrocławia podała: opóźnienia w realizacji umowy przekraczające 35-dniowy termin, opóźnienia w realizacji umowy, powodujące, że nie jest prawdopodobne aby wykonawca - konsorcjum zdołał ukończyć przedmiot umowy w ustalonym terminie oraz nienależyte wykonanie umowy" - czytamy dalej. O wygraniu przetargu we Wrocławiu Mostostal Warszawa poinformował w połowie kwietnia tego roku. Udział procentowy Mostostal Warszawa w konsorcjum budującym stadion wynosi 30,6%, a Wrobisu - 19,0%. Spółka informowała wtedy, że wartość całego kontraktu wraz z realizacją projektów wykonawczych wynosi 729,70 mln zł brutto.
Umowę na budowę stadionu strony podpisały w kwietniu, a termin jej realizacji określono wtedy na 21 miesięcy.
Mostostal Warszawa miał narastająco w I-III kw. 2009 roku 76,60 mln zł skonsolidowanego zysku netto wobec 69,70 mln zł zysku rok wcześniej, przy przychodach odpowiednio 1944,13 mln zł wobec 1516,09 mln zł.
Jacek Harłukowicz 2010-01-04, ostatnia aktualizacja 2010-01-04 20:25
- Mówiliśmy o tym, co na stadionie jest robione, nie mówiliśmy o tym, co nie jest - przyznaje Michał Janicki, odpowiedzialny w urzędzie miasta za przygotowania do Euro 2012
30 grudnia prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz wypowiedział konsorcjum, którego liderem był Mostostal Warszawa, umowę na budowę stadionu na Euro 2012. Powodem zerwania współpracy - jak tłumaczono - są opóźnienia, jakich miał się dopuścić wykonawca.
Rozmowa z Michałem Janickim*
Jacek Harłukowicz: Jakie są główne zarzuty pod adresem Mostostalu?
Michał Janicki: Mostostal notorycznie, kilkadziesiąt razy, łamał zapisy umowy. Poczynając od takich rzeczy, jak zatrudnianie na budowie podwykonawców, na co musiał każdorazowo mieć naszą zgodę, a nie miał, po znaczne opóźnienia terminów. Opóźnienia na budowie sięgają 90 dni. A to i tak delikatna prognoza, bo gdybyśmy chcieli myśleć pesymistycznie, to byłoby dużo więcej.
Dlaczego?
- Zgodnie z umową Mostostal miał obowiązek przedstawiania nam wszystkich projektów wykonawczych na sześć tygodni przed rozpoczęciem prac. Ale i tych terminów nie dotrzymywał. Początkowo pozwalaliśmy na to, chcąc dać szansę nadgonienia prac, jednak później musieliśmy zareagować.
Drugim ważnym powodem wypowiedzenia umowy jest nieprzedstawienie przez Mostostal planu naprawczego opóźnień. Do jego przedłożenia wezwaliśmy już we wrześniu, po kilku wezwaniach przekazali go w listopadzie, pod koniec tego miesiąca otrzymaliśmy półtorastronicowe pismo formatu A4. Cały plan sprowadzał się do prośby o przesunięcie terminu ukończenia inwestycji o dwa miesiące. Po odrzuceniu przez nas tej prośby wystąpili o kolejne 2,5 miesiąca.
Kiedy zauważyliście, że prace nie idą zgodnie z planem?
- Po raz pierwszy we wrześniu na etapie zarówno projektowania, jak i prac budowlanych. Pierwsze rozmowy o konieczności ich przyspieszenia odbywały się na przełomie lipca i sierpnia. Wtedy wszystko było jeszcze do nadrobienia i Mostostal zapewniał nas, że to zrobi.
Dlaczego ten fakt był ukrywany?
- Nie był ukrywany. Na budowie stadionu są zamontowane trzy kamery, każdy mógł obserwować postęp prac i porównać go z dostępnym choćby w internecie harmonogramem.
Ale z komunikatów na stronie spółki Wrocław 2012 wynikało, że wszystko idzie zgodnie z planem i stadion pnie się w górę. Ostatni pochodzi z 18 grudnia, kiedy doskonale wiedzieliście, że to nieprawda!
- Niepytani przez nikogo nie chcieliśmy siać zamętu. Nikt nie pytał nas, jak mają się deklaracje wykonawcy do przedstawionego planu budowy, dlatego postanowiliśmy pozwolić Mostostalowi spokojnie pracować, licząc, że wywiąże się z obietnic i nadrobi zaległości. Dopiero na przełomie listopada i grudnia sytuacja zaczęła wyglądać niedobrze.
Czyli jednak nie mówiliście nam całej prawdy?
- Być może jest tu jakaś nasza wina, ale usprawiedliwieniem niech będzie fakt, że nie było przecież tak, że na budowie nic się nie działo. Mówiliśmy o tym, co jest robione, nie mówiliśmy o tym, co nie jest. Byliśmy w kontakcie z UEFA, dla której stadion gotowy na czas jest najważniejszy. Do chwili przedstawienia nam planu naprawczego wydawało nam się, że nie ma powodu do paniki. Do połowy grudnia mieliśmy nadzieję, że uda się sytuację opanować. Potem musieliśmy poczekać, by nie narażać się na natychmiastowy spór prawny i kontrę Mostostalu, który zająłby się swoją sytuacją giełdową. Taki termin zerwania umowy jest również optymalny ze względu na pogodę, która i tak uniemożliwia większość prac.
Budowę przejąć ma Max Bögl. Prezydent Rafał Dutkiewicz ogłosił, że ta firma zbuduje stadion nie drożej niż Mostostal i zdąży do połowy 2011 roku. Tymczasem, stając do przetargu, Max Bögl deklarował zakończenie prac w 24 miesiące.
- Przytaczając komentarz "Gazety", nie skakalibyśmy do tego basenu, gdybyśmy nie byli pewni, że jest w nim woda. Rozmowy z Max Bögl rozpoczęliśmy odpowiednio wcześniej, na dwa tygodnie przed wypowiedzeniem umowy Mostostalowi. Jego przedstawiciele byli na budowie, ocenili stan robót i dopiero kiedy przyznali, że są w stanie zdążyć z ukończeniem stadionu na czas, rozpoczęliśmy negocjacje.
Prezydent gwarantował również, że cena stadionu nie wzrośnie. A przecież oferta złożona przez Max Bögl w przetargu była o 30 mln droższa od Mostostalu? Falk Rohmberger z polskiego oddziału firmy mówił mi w poniedziałek, że cena, za jaką gotowi są dokończyć budowę, będzie dopiero przedmiotem negocjacji.
- To prawda, będzie przedmiotem negocjacji, ale strony ustaliły górny jej pułap. Będzie to cena, jaką chcieliśmy zapłacić Mostostalowi, czyli 729 mln zł minus kwota, która została im już zapłacona za roboty, jakie zostały na placu budowy już wykonane.
Mostostal nie zareagował jeszcze na wypowiedzenie umowy, ale wiadomo, że nie zamierza potulnie opuścić placu budowy. Macie argumenty, by ich do tego przymusić?
- Prawo pozwala nam po prostu przejąć należący do nas plac, mamy nadzieję, że obejdzie się bez siłowych rozwiązań. Byliśmy w poniedziałek na budowie i większość ekip się z niej zbiera. Mostostal ma czas do opuszczenia jej do 13 stycznia. Dzień później przejmiemy plac i możemy oddać go innemu wykonawcy. Nie powinno być problemu z inwentaryzacją budowy, bo była prowadzona niemal na bieżąco - po prostu płaciliśmy za już zakończone prace.
Rozmawiał Jacek Harłukowicz
[i:ky394c3y] *Michał Janicki - dyrektor departamentu spraw społecznych urzędu miasta, pełnomocnik prezydenta Wrocławia ds. organizacji Euro 2012, członek rady nadzorczej spółki Wrocław 2012, odpowiedzialnej za budowę stadionu na Maślicach [/i:ky394c3y]
Michał Kokot 2010-01-04, ostatnia aktualizacja 2010-01-04 20:30
Mostostal od początku zwodził nas przy budowie stadionu. Nie informowaliśmy o opóźnieniach, bo wierzyliśmy, że uda je się nadrobić - tłumaczyli w poniedziałek przedstawiciele miasta na posiedzeniu dolnośląskiego komitetu organizacyjnego Euro 2012.
Spotkanie komitetu zwołał Rafał Jurkowlaniec, wojewoda dolnośląski. Dotyczyło sytuacji po zerwaniu przez prezydenta Wrocławia umowy z Mostostalem. Przedstawiciele władz miasta wyjaśniali, dlaczego podjęli taką radykalną decyzję. Jednocześnie zapewniali, że budowa stadionu zostanie skończona przed Euro 2012, a organizacja mistrzostw przez Wrocław nie jest zagrożona.
Wojewoda pytał, dlaczego miasto do tej pory ukrywało fakt kilkumiesięcznych opóźnień: - Na posiedzeniu w listopadzie twierdzili państwo, że budowa idzie dobrze. Tymczasem wiedzieliście najwyraźniej, że wcale tak nie jest. Skąd więc to mijanie się z prawdą?
Maciej Bluj, wiceprezydent Wrocławia, przyznał, że budowa od kilku miesięcy opóźniała się, ale władze miasta wciąż wierzyły, że opóźnienia uda się nadrobić. - Wypowiedzenie takiej umowy nie jest łatwe, a kontrahent bardzo długo trzymał nas w przekonaniu, że 2-3-tygodniowe opóźnienie jest do nadrobienia. Nie chcieliśmy utrudniać pracy wykonawcy i stawiać go w trudnej sytuacji, informując opinię publiczną o opóźnieniach - mówił Bluj.
Michał Janicki, pełnomocnik prezydenta ds. organizacji Euro 2012, ujawnił, że opóźnienia widoczne już były latem. Mostostal jako ich powód podawał to, że teren, na którym ma powstać stadion, nie był do tego przygotowany. Znaleziono na nim stare fundamenty, które nie były uwzględniane w planach. Za przygotowanie tego terenu odpowiedzialna była inna firma, nie Mostostal.
Zdaniem Macieja Bluja była to jednak ze strony Mostostalu tylko gra na czas. - Fundamenty na placu budowy miały marginalne znaczenie dla całej inwestycji. Były tylko pretekstem do złożenia przez Mostostal prośby o wydłużenie terminu oddania stadionu. W czerwcu, gdy firma o to wystąpiła, nie miała nawet gotowego planu wykonawczego.
Jednak Bluj przyznał, że miasto rozważa teraz, czy nie żądać odszkodowania od firmy, która miała teren przygotować pod budowę. Jej prace kosztowały 20 mln zł.
Janicki tłumaczył, że 9 listopada miasto prosiło wykonawcę o przedstawienie planu naprawczego: - Został on nam przekazany dopiero 27 listopada. Ale i tak nie został dotrzymany. Wcześniej, by nadrobić opóźnienia, prosiliśmy o wprowadzenie na budowę drugiej i trzeciej zmiany. Tak się nigdy nie stało - mówił Janicki.
Warunkiem, by Wrocław pozostał organizatorem Euro 2012, jest wybudowanie stadionu najpóźniej do końca czerwca 2011 roku. Przedstawiciele miasta zapewniali, że ten termin zostanie dotrzymany.
- To data realna. Negocjacje z firmą Max Bögl zakończymy najpóźniej do końca stycznia. Po tym terminie nowy wykonawca będzie mógł od razu rozpocząć prace - mówił Bluj.
Jednak zanim Max Bögl wejdzie na plac budowy, musi przygotować plan wykonawczy inwestycji. Miasto twierdzi, że ta firma zrobi to szybko. - Oni mają doświadczenie w budowie tego typu obiektów, a poza tym jej przedstawiciele widzieli niedawno budowę, wiedzą więc, jak sytuacja wygląda - zapewnia Janicki.
Jak powiedział nam Janicki, miasto już kilka miesięcy temu chciało wciągnąć niemiecką firmę do budowy stadionu: - Zarządzanie budową wyglądało bardzo źle. Mostostal miał wielu podwykonawców, którzy zatrudniali tylko po kilkanaście osób. Panował chaos. Przedstawiliśmy Mostostalowi trzech potencjalnych dużych podwykonawców. Wśród nich był Max Bögl, który ma duże doświadczenie w budowie takich obiektów. Do dzisiaj nie doczekaliśmy się odpowiedzi na tę ofertę.
Dzień po zerwaniu umowy z Mostostalem, 31 grudnia, do Wrocławia przyjechali przedstawiciele Maxa Bögla. Ale budowę oglądali już dziesięć dni wcześniej. Zgodnie z prawem od 14 stycznia Mostostal nie będzie już wykonawcą inwestycji. Jego pracownicy będą musieli opuścić plac budowy. Tymczasem spółka twierdzi, że nadal czuje się wykonawcą.
Michał Janicki: - Spór sądowy, jakiego spodziewamy się z Mostostalem, nie będzie miał wpływu na rozpoczęcie budowy przez innego wykonawcę. Jeśli do 14 stycznia jego pracownicy nie opuszczą budowy, będziemy egzekwować przepisy prawa, które w tej sytuacji pozwalają na usunięcie osób nielegalnie zajmujących teren. Mam jednak nadzieję, że do rozwiązania siłowego nie dojdzie.
Max Bögl stawał do przetargu na budowę stadionu na Maślicach, jednak ostatecznie go przegrał. Deklarował wtedy, że wybuduje go za 755 mln zł (oferta Mostostalu była o 25 mln tańsza) w ciągu 24 miesięcy (o trzy miesiące dłużej niż Mostostal).
Władze Wrocławia wyliczyły, że gdyby Mostostal budował w takim tempie jak teraz, to skończyłby stadion za osiem lat.
autor: Maciek Raińczuk Wojewoda zwołał dzisiaj nadzwyczajne posiedzenie komitetu organizacyjnego Euro 2012 we Wrocławiu w celu wyjaśnienia sytuacji związanej z rozwiązaniem przez miasto umowy z wykonawcą stadionu na Maślicach.
Na spotkaniu w urzędzie wojewódzkim nie pojawił się prezydent miasta Rafał Dutkiewicz. Zastępujący go Maciej Bluj zgodził się z tym, że mamy do czynienia z sytuacją nadzwyczajną, ale zapewnił, iż sam termin realizacji budowy nie jest zagrożony.
- UEFA akceptuje to, co wydarzyło się we Wrocławiu i zdaje sobie sprawę, że była to jedyna szansa na powstanie stadionu o czasie - uspokaja wiceprezydent Bluj. - Miasto odbywa teraz rozmowy z nowym, potencjalnym, wykonawcą. Negocjacje powinny zakończyć się pod koniec stycznia i wtedy dowiemy się, kto zajmie się inwestycją.
Pracownicy Mostostalu muszą opuścić plac budowy do 14 stycznia. Wtedy też, jeśli umowa z nowym wykonawcą zostanie już podpisana, będzie on mógł rozpocząć prace, polegające chociażby na przygotowaniu prefabrykatów.
Na zastrzeżenia wojewody Rafała Jurkowlańca, co do właściwego informowania zarówno jego, jak i opinii publicznej, wiceprezydent Maciej Bluj odpowiedział, że inwestor cały czas utrzymywał miasto w przekonaniu, iż opóźnienia w wykonywaniu prac są do nadrobienia. - Negocjacje nie przyniosły rezultatów, a wniosek o kolejne przedłużenie terminu prac przelał czarę goryczy - mówił wiceprezydent. - Wybraliśmy ostateczny termin, żeby stadion powstał.
ciąg dalszy relacji ze spotkania wojewody z komitetem Euro 2012: http://www.tuwroclaw.com/wiadomosci,woj ... -1105.html
Sytuacja wokół wrocławskiego stadionu staje się coraz bardziej dynamiczna – niestety nie przekłada się to na dynamikę przy jego budowie. Takiej niespodzianki na koniec roku chyba żaden wrocławianin się nie spodziewał.
W środę władze miasta wyrzuciły z budowy na Maślicach dotychczasowego wykonawcę – Mostostal. W czwartek rozpoczęto rozmowy z innym wykonawcą. Pierwszy roboczy dzień po Nowym Roku będzie obfitował w decyzję i oświadczenia. Dziś na godzinę 14 wojewoda zwołał nadzwyczajne posiedzenie komitetu organizacyjnego Euro 2012 w sprawie stadionu. Dziś Mostostal wyda oświadczenie - do tej pory nie komentował decyzji miasta. Dziś może dowiemy się czy czwartkowe rozmowy przyniosły jakiś skutek.
Wolno i źle
– Stwierdziłem, że ryzyko kontynuowania współpracy z Mostostalem jest bardzo duże, w związku z tym podjąłem decyzję o wypowiedzeniu umowy - mówił w środę na specjalnie zwołanej konferencji prasowej Rafał Dutkiewicz.
W czwartek władze miasta rozpoczęły negocjacje z firmą Max Bögl, która pierwotnie zwyciężyła w przetargu na budowę stadionu we Wrocławiu. Jeżeli dojdzie do porozumienia, to przejęcie stadionu przez inną firmę, inwentaryzacja robót i przeorganizowanie harmonogramu może potrwać kilka miesięcy. Władze miasta twierdzą jednak, że wciąż realne jest dotrzymanie terminu wybudowania stadionu do lata 2011 roku.
A jeżeli ten termin nie zostanie dotrzymany? To we Wrocławiu nie będzie rozgrywek.
Minister sportu Adam Giersz powiedział, że pod uwagę wciąż brane jest przeniesienie meczów mistrzostw Europy do Chorzowa bądź Krakowa, o ile Wrocław nie zdąży z budową na czas.
A wiele wskazuje na to, że nie zdąży. Spółka Wrocław 2012, która nadzoruje prace nad stadionem, poinformowała, że po upływie 40 % czasu przeznaczonego na realizację inwestycji, generalny wykonawca wykonał nieco ponad 7% prac. Mostostal miał uchylać się od prowadzeniem robót zleconych w kontrakcie, a w ramach podjętych częściowo obowiązkowych prac dochodziło do niczym nieuzasadnionych opóźnień. Po kilkukrotnych wezwaniach do podjęcia prac przez inwestora zastępczego - spółkę Wrocław 2012 na radach budowy wykonawca deklarował przyspieszenie prac, ale nie podejmował wystarczających działań, mających temu służyć.
Generalny wykonawca rozpoczął prace na terenie budowy stadionu w kwietniu 2009 roku, a ich ukończenie zadeklarował w wciągu 21 miesięcy, a więc do końca 2010 roku. W opinii Spółki Wrocław 2012 brak postępu prac nie dawał żadnych gwarancji, że termin grudniowy zostanie dotrzymany.
Obecnie, zabetonowanych jest około 15% powierzchni stropów poziomu 0, a powinno być 100%. Wykonawca zgodnie z harmonogramem powinien zamknąć nie tylko poziom 0, ale także poziom +1 i montować słupy na poziomie +2. Tymczasem, nadal nie skończył poziomu 0. Wykonanych jest zaledwie 9 ze 148 elementów rygli trybun. Schodki trybun zamontowane powinny być na wszystkich wykonanych w tym czasie 148 ryglach. Nie ma ani jednego.
Ponadto jakość wykonanych przez wykonawcę elementów powodowała wielokrotnie konieczność podejmowania przez niego prac rozbiórkowych ze względu na złą jakość betonu, nieprawidłowe zagęszczenie czy nieodpowiednią powierzchnię.
Obecnie stan zaawansowanie prac powinien sięgać 22 proc., a wynosi nieco ponad 7 proc! Na dziś od terminu podpisania kontraktu naliczono kary w wysokości 10.690.860 PLN
- Jesteśmy w stałym kontakcie z UEFA - otrzymaliśmy od UEFA zielone światło na odstąpienie od umowy z dotychczasowym generalnym wykonawcą – informuje spółka Wrocław 2012. - O odstąpieniu od umowy poinformowany został Minister Sportu i Turystyki oraz spółka PL.2012, odpowiedzialna za organizację w Polsce Mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 roku.
Marcin Rybak 2010-01-04 00:00:10, aktualizacja: 2010-01-04 00:00:10
Gdańsk: jest sponsor stadionu i chętni na loże. Wrocław ma na razie tylko kłopoty z budową
- Mamy już sponsora nazwy dla naszego stadionu. Za pięcioletni kontrakt firma PGE zapłaci 35 mln zł. Wydłuża się lista chętnych na wynajem lóż - chwali się Michał Kruszyński z firmy Biuro Inwestycji Euro Gdańsk. - Jesteśmy wszędzie gdzie można. Rozmawiamy, namawiamy.
A co we Wrocławiu? - Gdańsk uzyskał dobrą cenę za sprzedaż nazwy. Gdybyśmy dostali podobne pieniądze, nawet niewiele mniejsze, to byłby sukces - mówi prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz. Na razie jednak ma on do rozwiązania poważniejszy problem. Musi jak najszybciej znaleźć nowego wykonawcę stadionu. Po tym jak kilka dni temu zerwał umowę z konsorcjum Mostostalu Warszawa.
Ale czas ucieka. Gdańsk w tym roku dostanie kilka milionów złotych od sponsora nazwy. - My najpierw chcemy mieć operatora stadionu. On się zajmie m.in. szukaniem sponsora dla nazwy - powtarza Michał Janicki z magistratu. Rzecz w tym, że wciąż nie wiadomo kiedy zostanie podpisany kontrakt z operatorem. Jest jeden kandydat - amerykański koncern SMG. Urzędnicy wciąż powtarzają tylko, że umowa będzie "lada dzień". Nieoficjalnie mówią że cena za nazwę gdańskiego stadionu to nie była cena rynkowa bo w konkursie liczyły się tylko spółki skarbu państwa czyli kontrolowane przez polityków. Liczą, że dzięki operatorowi uda się wrocławską nazwą zainteresować prywatne duże firmy. - Obawiam się, że jesteśmy skazani na spółki skarbu państwa. - mówi specjalista od marketingu sportowego Filip Mecner. - Zagraniczne firmy mogą nie zainteresować się naszymi stadionami.
Na Dolnym Śląsku naturalnymi kandydatami wydawałyby się KGHM - największa dolnośląska firma i grupa energetyczna Tauron. PGE to jej konkurent z północy polski. Nieoficjalnie wiemy, że KGHM nie planuje starania się o nazwę choć we Wrocławiu mówiło się, że jest zainteresowany. Rzecznik Tauronu Paweł Gniadek rozwiewa nadzieje. - Nie mamy tak wielkiego budżetu na sponsoring jak PGE - mówi.
Sponsorowaniem nazwy raczej nie zainteresuje się tez Orlen. Kto więc? - Firmy bukmaherskie są zainteresowane nazwami polskich stadionów. Wrocławskiego też - mówi sportowy manager Damian Raciniewski. Jego zdaniem gdańska cena jest możliwa do osiągnięcia. Zdradza, że negocjuje kontrakt na nazwę w jednym z miast. Nie chce podać żadnych szczegółów.