Zielona Dolina – program wart 300 mln zł ma pomóc w rozwoju biogospodarki na Dolnym Śląskufot. Mariusz Bartodziej

Zielona Dolina – program wart 300 mln zł ma pomóc w rozwoju biogospodarki na Dolnym Śląsku

Mariusz Bartodziej
Mariusz Bartodziej
REKLAMA
Program "Dolny Śląsk. Zielona Dolina Żywności i Zdrowia" pomoże we wzroście konkurencyjności regionalnej gospodarki w zakresie żywności i zdrowia. To ma przyczynić się m.in. do poprawy jakości życia Dolnoślązaków. Ponadto przedsięwzięcie przewiduje utworzenie parków technologicznych. – To wielka szansa dla wiejskich gmin jak Długołęka pod jednym warunkiem – jeśli beneficjentami będą ich mieszkańcy – zauważa Jan Augustynowski, kandydat na wójta gminy Długołęka.
Konieczna jest nowa "zielona rewolucja", w wyniku której Dolny Śląsk uzyska pozycję lidera w zakresie produkcji żywności nowej generacji, wytwarzanej przez przemysł o wysokim współczynniku innowacyjności – twierdzą przedstawiciele Uniwersytetu Przyrodniczego i urzędu marszałkowskiego, inicjatorzy programu.
Dodają, że nasz region posiada potencjał, dzięki któremu może stać się w najbliższych latach najbardziej konkurencyjnym w skali świata producentem nutraceutyków (produktów zdrowotnych), suplementów diety, żywności funkcjonalnej (wpływającej korzystnie na ludzki organizm) oraz tej o wysokiej jakości.
Wartość przedsięwzięcia szacuje się na 299 mln 597 tys. zł, przy dużym udziale środków europejskich. Ma być prowadzone w latach 2016-2020, a później jeszcze przez dziesięć lat. Program realizuje spółka Dolnośląska Zielona Dolina Dozedo Sp. z o.o., powołana 22 grudnia 2017 roku przez Uniwersytet Przyrodniczy i województwo dolnośląskie.

Zwiększyć konkurencyjność i promocję regionalnych producentów

Głównym celem Zielonej Doliny jest "wzrost konkurencyjności regionalnej gospodarki w obszarze żywności i zdrowia poprawiający jakość życia Dolnoślązaków". Inicjatorzy wydzielili z niego trzy cele szczegółowe.
Pierwszy zakłada zwiększenie na rynkach krajowym i zagranicznym udziału wysokiej jakości regionalnej żywności. Pomysłodawcy chcą rozszerzyć ofertę produktów, a także ograniczyć bariery wejścia do obiegu, sygnując znakiem "Dolny Śląsk. Zielona Dolina Żywności i Zdrowia". Możemy spodziewać się ich promowania, a nawet starań, by sieci handlowe były zobowiązane do posiadania w ofercie regionalnych produktów.
Drugim celem szczegółowym jest "poprawa konkurencyjności dolnośląskich przedsiębiorstw sektora rolno-spożywczego". Ma się to odbywać poprzez większą współpracę pomiędzy przedsiębiorcami a uczelniami, tworzenie klastrów (np. geotermalnego w rejonie Cieplic, Lądku-Zdrój i Jedliny-Zdrój), kładzenie nacisku na wykształcenie odpowiednich kadr (kursy, szkolenia, studia podyplomowe), czy wsparcie nowych małych i średnich firm przez inkubatory przedsiębiorczości.
Ostatni cel opiera się na "kreowaniu postaw prozdrowotnych wśród mieszkańców Dolnego Śląska". Zakłada opracowanie programu edukacji żywieniowej w ośrodkach nauki i zdrowia na terenie województwa. Ma zostać wprowadzony w wybranych placówkach.
fot. Mariusz Bartodziej
fot. Mariusz Bartodziej

Samorządy chętne do współpracy

Inicjatorzy programu przewidują utworzenie parków technologicznych, fabryk, czy wytwórni. Mogłyby powstać m.in. na terenach należących do Uniwersytetu Przyrodniczego, jednak, jak tłumaczy jego przedstawicielka, dopiero trwają prace koncepcyjne, więc trudno o szczegóły.
REKLAMA
To nie jest działanie jednego, czy dwóch inwestorów, a wielopoziomowa koncepcja rozwoju społeczno-gospodarczego, w założeniu realizowana przez wielu potencjalnych inwestorów – wyjaśnia Jolanta Cianciara, rzeczniczka prasowa Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Dodaje, że w przypadku przedsięwzięcia obejmującego cały region, potencjalnymi terenami pod inwestycje są wszystkie obszary przeznaczone pod taką działalność. Ich Właściciele muszą być jednak zainteresowani rozwojem biobiznesu.
A są! Dziesiątki spotkań, w których przedstawiciele uniwersytetu uczestniczą, pokazują, że zarówno władze gmin, jak i przedsiębiorcy rzeczywiście są zainteresowani rozwojem gospodarki żywieniowej zgodnie z założeniami programu „Zielona Dolina” – zapewnia Jolanta Cianciara.
Wskazuje, że więcej nowych przedsięwzięć obejmie północną część województwa i obszary wokół dróg A4 i S3. Dużą aktywnością wykazują się także przedsiębiorcy z Kotliny Kłodzkiej.
Pierwsze znaki towarowe Zielonej Doliny przyznane produktom spożywczym także sygnalizują, że idea rozwija się w całym regionie – mówi rzecznik UPWr.

Duża szansa dla mniejszych gmin

– To wielka szansa dla wiejskich gmin jak Długołęka pod jednym warunkiem – jeśli beneficjentami będą ich mieszkańcy. Stanie się tak tylko wtedy, gdy część obiektów zostanie zlokalizowana w obrębie gmin. Trzeba więc przygotować tereny pod inwestycje, tak by podatki z nich zasilały budżety wiejskich gmin – podkreśla Jan Augustynowski, kandydat na wójta gminy Długołęka.
Przypomina, że jeśli parki technologiczne w ramach Zielonej Doliny powstaną blisko, ale już np. na terenie Wrocławia, to miasto na nich zarobi, a mieszkańcy mniejszych gmin wciąż będą odczuwać problem braku funduszy na drogi czy edukację.

Możliwości i zagrożenia Zielonej Doliny

Autorzy opisu projektu przygotowali analizę SWOT. Do mocnych stron pomysłu zaliczyli m.in. warunki do produkcji rolnej lepszej od krajowej średniej, duży potencjał i doświadczenie środowiska akademickiego, obecność już rozpoznawalnych w kraju produktów regionalnych (karp milicki) i duży popyt na żywność. Wśród słabości znalazły się braki wykwalifikowanych pracowników, mała świadomość o prawidłowym odżywianiu i o produktach fermentowanych oraz niewielka współpraca pomiędzy przedsiębiorcami a naukowcami i pomiędzy samymi przedsiębiorcami, w wyniku czego sieci rozwijają się wolno.
Pomysłodawcy wskazali również szanse i zagrożenia związane z projektem. W pierwszym przypadku chodzi m.in. o wzrost zamożności klientów i liczby kuracjuszy, co zwiększa popyt na produkty ekologiczne oraz możliwość wykorzystania środków europejskich w ramach perspektywy finansowej 2014-2020. Wśród zagrożeń eksperci wyróżnili konkurencję ze strony producentów krajowych (zwłaszcza z Wielkopolski) i zagranicznych (USA i Kanada), brak różnorodności upraw na wielkoobszarowych gospodarstwach i brak gwarancji pozyskiwania odpowiednich środków z Unii Europejskiej po 2020 roku.

Komentarze (0)

Napisz komentarz
REKLAMA