Wciąż nie wiadomo, czy przy ulicy Obornickiej powstanie nowa wrocławska elektrociepłownia. Fiński koncert energetyczny Fortum nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji inwestycyjnej - na przeszkodzie stoi m.in. niejasna przyszłość co do wsparcia rządu i brak zgody na budowę przyłącza elektrycznego w Długołęce.
O sporach toczących się wokół powstania nowego zakładu elektroenergetycznego w stolicy Dolnego Śląska informowaliśmy na początku roku.
Fiński koncern w budowę nowej elektrociepłowni zainwestował do tej pory około 65 mln złotych. Kupił grunt o wielkości 11,5 ha przy ul. Obornickiej, otrzymał pozwolenia środowiskowe, a inwestycja znalazła się w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego.
Obecnie Fortum prowadzi przetargi na główne urządzenia potrzebne w elektrociepłowni (jak turbina gazowa czy parowa), rozpoczęło też przygotowanie do budowy dwóch nowych magistrali ciepłowniczych o łącznej długości 7,5 km, a także negocjacje z potencjalnymi dostawcami gazu.
Mimo tych wszystkich działań, firma wciąż nie podjęła ostatecznej decyzji o budowie elektrociepłowni. Przedstawiciele inwestora tłumaczą, że budowa nowej elektrociepłowni była planowana, gdy obowiązywały żółte certyfikaty (rządowy system wsparcia produkcji energii w kogeneracji gazowej). Tylko wtedy inwestycja w zakładanym kształcie byłaby dla fińskiej firmy opłacalna. Teraz sytuacja się zmieniła – certyfikaty wygasają z końcem bieżącego roku.
- Nie wiadomo, czy żółte certyfikaty zostaną utrzymane. Wciąż nie mamy też wszystkich niezbędnych zezwoleń. Bez tych warunków nie możemy podjąć decyzji inwestycyjnej – tłumaczy Izabela Van den Bossche z Fortum.
Chodzi m.in. o budowę przyłącza elektrycznego w Długołęce. Obecnie uchwalone studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego nie uwzględnia przeprowadzenia przez Fortum linii elektroenergetycznej na terenie tej podwrocławskiej gminy. W lipcu firma zwróciła się z prośbą o uwzględnienie w studium tej inwestycji.
A do końca roku rząd powinien podjąć decyzję o dalszym wspieraniu produkcji energii za pomocą żółtych certyfikatów energetycznych.
- Nie chodzi tylko o to, czy certyfikaty zostaną utrzymane, ale też jaka będzie ich cena i na jak długo zostaną przedłużone. Nie możemy jednak powiedzieć, że brak przedłużenia certyfikatów spowoduje wycofanie się inwestycji - podkreśla Piotr Górnik, szef produkcji i dystrybucji w Fortum.
Co prawda koncern nie uzależnia decyzji od przyznania rządowego wsparcia, gdyby jednak go nie dostał, na nowo będzie zmuszony przeanalizować i przekalkulować opłacalność budowy nowego zakładu. Nie ma też terminu, w którym Fortum podejmie ostateczną decyzją.
- Uważamy, że nowa elektrociepłownia jest Wrocławiowi potrzebna i powinna powstać. Z naszej strony robimy wszystko, by jak najlepiej przygotować ten projekt - mówi Piotr Górnik.
Obecnie we Wrocławiu cena ciepła wynosi 50,73 zł/GJ. To minimalnie powyżej średniej krajowej (na poziomie 49,44 zł).
- Ceny ciepła nie zależą też od tego, czy producent i dystrybutor to jedna firma, czy dwie – wyjaśnia Izabela Van den Bossche.
Przedstawiciele inwestora podkreślają, że 80 procent przychodów nowej elektrociepłowni będzie pochodzić ze sprzedaży energii elektrycznej. I to ona zapewni rentowność przedsięwzięcia, pozwalając na bardziej elastyczne kształtowanie cen ciepła. Słowem, zdaniem pracowników Fortum ich inwestycja nie oznacza podwyżek dla mieszkańców.
- Możemy zagwarantować, że inwestycja nie będzie przyczyną radykalnego wzrostu cen energii cieplnej - podkreśla Piotr Górnik.
Koszt budowy nowej elektrociepłowni szacowany jest na około 1,5 mld złotych. Nowy zakład będzie miał wyjściową moc cieplną na poziomie 290 MW i moc elektryczną o wartości 400 MW.