W obronie ronda Reagana
Maciej Kruszyna* 2007-12-05, ostatnia aktualizacja 2007-12-05 20:30
Tak się niefortunnie złożyło, że puszczenie ruchu tramwajów przez środek skrzyżowania na placu Grunwaldzkim nałożyło się na początek roku akademickiego i związane z nim nasilenie podróży. Rondo Reagana stało się głównym winowajcą korków w mieście. Niesłusznie.
Gdyby skrzyżowanie uruchomiono w czasie wakacji, nie wystąpiłyby te problemy. Warto sobie przypomnieć formę skrzyżowania sprzed remontu. Brak wydzielonych pasów do skrętu wzdłuż głównej osi, mniej pasów ruchu praktycznie na każdym wlocie, że o stanie nawierzchni nie wspomnę. Zupełnie niezrozumiałe jest więc twierdzenie, że przed remontem było lepiej.
Śmiem także twierdzić, że żadna bardziej wyrafinowana forma tego skrzyżowania, na przykład z tunelem, estakadą czy czymkolwiek tam jeszcze, nie zaoferowałaby lepszych warunków ruchu. Remont mostu Szczytnickiego, wąskie gardło Grunwaldzkiego, objazd przez Mickiewicza i Curie-Skłodowskiej niewątpliwie pogarszają warunki ruchu na rondzie Reagana. Bo główną przyczyną korków, mizernego tempa jazdy i codziennych problemów z dojazdem jest po prostu zbyt duża liczba aut na ulicach Wrocławia.
Policzmy: liczbę aut poruszających się w ciągu doby po ulicach miasta szacuję na około pół miliona. W większości to auta wrocławian i osób pracujących, uczących się czy robiących zakupy we Wrocławiu. Do tego dorzućmy auta firmowe, dostawcze i służbowe, turystów, gości oraz niebagatelny tranzyt.
Długość ulic w mieście przekracza dwa tysiące kilometrów, ale większość z nich to ulice boczne, dojazdowe, czasami nawet o nawierzchni gruntowej. Ruch z tych ulic dociera i kumuluje się na "układzie podstawowym", którego długość szacuję na około 500 km. Ulice mają po kilka pasów ruchu, możemy przyjąć na przykład średnio pięć pasów, więc na jedno auto przypadnie pięć metrów. To akurat tyle, ile potrzeba na pojazd stojący, bo poruszający się zabiera już większą przestrzeń. Jeżeli więc większość pojazdów zechce przemieszczać się mniej więcej w tym samym czasie, to z uwagi na brak miejsca na ulicach prędkość ruchu niebezpiecznie zbliży się do zera. I dlatego stoimy w korku.
W powyższym rozumowaniu jest sporo uproszczeń oraz szacowania liczb, ale skala problemu jest zachowana. Co zrobić, aby można było przemieszczać się szybciej? Załóżmy, że zbudujemy 100 km nowych tras. Całkiem ambitny to plan przekraczający wszystkie inwestycje planowane na najbliższe lata. A efekt? Długość dróg w układzie podstawowym wzrośnie o 20 proc. Tymczasem liczba aut może wzrosnąć o tyleż samo już w ciągu pięciu lat! Czy w tym czasie uda się zbudować 100 km nowych ulic? Jak widać, tempo przyrostu długości tras raczej nie nadąża za tempem przyrostu ruchu. Nie uda się więc skutecznie powiększyć przestrzeni drogowej - korki nadal będą nas nękać.
Jedynym wyjściem jest zapewnienie możliwości alternatywnych sposobów podróżowania po mieście. Mam na myśli całą gamę dostępnych środków: szybki i omijający korki transport zbiorowy, atrakcyjne trasy dla pieszych i rowerzystów, rozwiązania łączące różne środki transportu ("Park and Ride", "Bike and Ride"). Transport alternatywny wobec samochodu powinien obejmować nie tylko obszar miasta, ale i jego okolice, z których dziś płyną do miasta strumienie aut osób, które nie mogą podróżować inaczej. Należy wykorzystać wszelkie znane rozwiązania, jak kolej aglomeracyjna, do której można dojechać mikrobusem wzywanym z domu przez telefon, czy systemy taryfowe i rozwiązania biletowe zachęcające do pozostawienia auta przy domu. Różnorodne rozwiązania z powodzeniem funkcjonują na całym świecie, a nawet zawitały już do niektórych polskich miast. Ofertę podróży alternatywną wobec samochodu należy nie tylko stworzyć, ale także aktywnie ją wypromować i umiejętnie sprzedać.
Cały ten ogrom działań wymaga znacznego przyśpieszenia (nie wystarczy jedna nowa trasa tramwajowa planowana do uruchomienia na przestrzeni najbliższych lat czy wstępne plany kolei aglomeracyjnej albo biletu elektronicznego). Przy braku szybkich, różnorodnych, konsekwentnych i skoordynowanych działań zakorkowanie miasta będzie się tylko nasilać, nawet przy zakończeniu głównych remontów i uruchomieniu obwodnic. Dopiero skłonienie mieszkańców do przesiadania się z auta na alternatywne środki transportu pozwoli na złagodzenie zatłoczenia ulic. Także na rondzie Reagana.
*Maciej Kruszyna - pracownik naukowy Katedry Dróg i Lotnisk Politechniki Wrocławskiej.
Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,4736680.html